Aktualności

Rozdział 23 pojawi się do 10 maja.
-adeczka45
edit: 24.04.2016

niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 20- Księga I

***Sydney***
Idź do pokoju i spakuj nasze rzeczy.
Cichy głos bruneta odbija się echem w mojej głowie, kiedy z roztargnieniem wrzucam najpotrzebniejsze przedmioty do skórzanej torby podróżnej, którą przywiózł ze sobą Tom. Część ubrań, moich jak i chłopaka po chwili ląduje w walizce, zajmując miejsce tuż obok broni i kosmetyków. W oddzielnej kieszeni umieszczam nasze dokumenty, zarówno te prawdziwe i sfałszowane. oraz sześć plików pieniędzy, każdy po sto banknotów o najwyższym dostępnym nominale. Euro, Funty, Dolary. Każdej waluty po dwa. Karty płatnicze można zbyt łatwo namierzyć. Co nie znaczy, że z nich nie korzystamy. W kieszeni jeansów znajduję klucz do szuflady w szafce nocnej. Wkładam go do zamka, po czym z szarpnięciem otwieram szufladę. Wrzucam zdjęcie Aaron'a i Arii do torby, nasuwam pierścień fearii na palec. Moja dłoń zatrzymuje się jednak na ostatniej rzeczy leżącej w maleńkiej skrytce. Lioxam*. Chwytam na wpół pustą fiolkę, przyglądając się jej zawartości. Wiem, że powinnam zażyć pigułkę zaraz po przebudzeniu, ale tak bardzo nie znoszę efektów jej działania. Lek otumania moje zmysły, dodatkowo nie pozwalając mi korzystać z moich zdolności. Po chwili stwierdzam, że nie mogę sobie dzisiaj pozwolić na brak czujności. W końcu każda wymówka jest dobra, prawda?
Nie wiem jak długo będziemy mogli tu zostać.
Pozwalam moim włosom opaść kaskadami na plecy. Ściągam mój kardigan oraz crop top, zamieniając je na ciepły sweter w kolorze wina. Jeansy zostają zastąpione, przez skórzane spodnie. Na stopy wsuwam buty wykonane z tego samego materiału. Do kieszeni mojej ukochanej kurtki wsuwam tyle sztyletów i pejczów ile jestem w stanie w niej zmieścić. Zakładam ją po czym przerzucam na plecy kołczan pełen zatrutych strzał. W momencie kiedy chwytam w dłoń łuk, ktoś wchodzi do pokoju. Instynktownie sięgam do strzał, już po chwili mierząc do intruza.
Kiedy jednak orientuję się kto stoi przede mną, opuszczam broń.
Spuchnięte od płaczu oczy rudowłosej, napawają mnie smutkiem.
-Co tutaj robisz, Clay?
Przyglądam się jej potarganym włosom oraz rozmazanemu tuszowi.
Nie zasłużyła na to. Nie zasłużyła na śpiączkę Jocie, ani na całą tą bajeczkę o niej i Wayland'dzie.
-Przyszłam porozmawiać.- jej smutny głos, przypomina mi o słowach, które wypowiedział James zanim tu przybyliśmy.
Zajmij się nią, Syd. Nie pozwól by spotkało ją coś, co ją zniszczy. Nie pozwól by przeszła przez koszmar, przez który my wciąż przechodzimy. Obiecaj mi to, Syd.
A ja obiecałam.
-To długa historia.
Ta miłość ją niszczy. Należy jej się prawda. A chociaż jej część.
Dziewczyna uśmiecha się słabo, zajmując miejsce na łóżku.
-Mam czas.
Z westchnieniem opadam na łóżko.
Opieram głowę na jednej z poduszek, zaczynając opowieść.
- Naprawdę nazywam się Samantha Rosemary Amanda Cairstair. Nie wiem czy coś Ci to mówi, szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi. Jestem córką Erica Emanuela Cairstair'a oraz Katherine Annabelle Geneview Fairchild-Cairstair. Moja matka jest daleką kuzynką Jocenlyn. To właśnie przez twoją mamę moi rodzice się poznali.- wzdycham- Widzisz, twoja mama i mój tata byli ze sobą bardzo blisko. Dalej są...
-Nie rozumiem. Myślałam, że moja mama odcięła się od tego świata.- przerywa Clary
- Jocie jest jego parabatai. Takiej więzi nie da się zerwać. Cokolwiek by się stało. Kiedy twoja mama poznała Valentine'a oddalili się od siebie. W przeciwieństwie do mojej matki, nigdy nie należał do kręgu, ani nie pochwalał jego poczynań. Jednak zakochał się w mojej matce. Niedługo potem pobrali się, a na świat przyszłam ja. Mój tata i twoja mama na pogodzili się, Jocenlyn została moją matką chrzestną. Nie wiedzieli jednak, że Krąg się zjednoczył i zaczął działać za ich plecami. Wiele dzieci umarło w tamtym okresie, przez ich nielegalne eksperymenty. Nie wiem kim trzeba być, żeby poddawać badaniom swoje własne nienarodzone dziecko, ale moja matka to zrobiła.
Zszokowane spojrzenie rudowłosej, spoczywa na mojej twarzy.
- Jesteś jak ja?
Mój pozbawiony wesołości śmiech rozchodzi się po pokoju.
- W żadnym stopniu mnie nie przypominasz, Clary. - mówię z goryczą.- Ale to nie oznacza, że jesteś jedyna. Są inne dzieci, nastolatkowie, dorośli, a także starcy z krwią Anioła. Wiele 'ulepszonych' pokoleń już umarło. Wiele się jeszcze narodzi. Twój brat nie jest jedyną osobą z krwią Demonów. Jest ich wiele. Ale ja... ja jestem jedyna w swoim rodzaju. Dziecko zarówno Piekła, jak i Nieba. Cierpienia i Odkupienia. Śmierci i Życia. Tylko ja przetrwałam. Każda ciąża ze zmieszaną krwią, kończyła się poronieniem lub martwymi narodzinami. To dzięki temu jestem tym kim jestem. Uśmiercanie daje mi siłę, uzdrawianie ją odbiera. Prosta transakcja wymienna. - kończę mówić, uśmiechając się smutno
-Co miałaś na myśli mówiąc o mnie i o Jace'ie? Wtedy w salonie?- cichy głos Clay przerywa spokojną ciszę.
Zamykam oczy, biorąc głęboki oddech, rozpoczynając historię dla której tu przyszła.
-Jak wiesz, nasze rodziny są, a może raczej były blisko ze sobą związane. Jocie była dla mnie jak matka, dlatego z tego powodu dużo czasu spędzałam w rezydencji twojego ojca. Przyjaźniłam się z Jay'em, to znaczy Johnatanem, kiedy byliśmy dziećmi. Kiedy ty się urodziłaś uwielbialiśmy zabierać Cię na łąkę i czytać ci bajki. Pamiętam jak łapaliśmy razem motyle, śmiejąc się przy tym bezustannie,
- Jak to możliwe? Przecież Jace jest ode mnie tylko rok starszy!
- Johnatan jest od ciebie starszy o ponad cztery lata,  Clay. A nawet gdyby był siedemnastolatkiem, odziedziczył urodę po dziadku.- uśmiecham się lekko, kiedy oczyma wyobraźni dostrzegam 9 letniego Morgenstern'a, o zielonych oczach i brązowych kręconych włosach- W niczym nie przypomina twojego Wayland'a, Clary.
Niedowierzanie błyszczy w oczach podekscytowanej dziewczyny, kiedy szybko siada, wpatrując się w moją twarz.
- Ale czy to...? Czy to znaczy, że my...?
- Jace nie jest twoim brat...-urywam, kiedy mrożący krew w żyłach krzyk dociera do moich uszu.
-------------------------------------------------------------------------------
*Lioxam- silny lek działający na ośrodkowy układ nerwowy, stosowany przy leczeniu ostrych i przewlekłych psychoz schizofrenicznych oraz innych stanów psychotycznych, w których dominują objawy pozytywne (omamy, urojenia, zaburzenia myślenia, wrogość, podejrzliwość) i (lub) objawy negatywne (zobojętnienie uczuciowe, emocjonalne i społeczne wycofywanie się, zubożenie wypowiedzi).
---------------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Przepraszam, za opuźnienie, w ramach wynagrodzenia poznajecie kilka sekretów Syd, jak i faktów dotyczących przeszłości Morgensternów. Postaram się wrzucić R21 przed świętami, ale nie wiem jak czas dopisze.
KOMENTUJCIE!!!!
-adeczka45

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 19-Księga I

W rozdziale pojawiają się przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność!
***Clary***
-Chciałbym wam coś powiedzieć.- donośny głos Alec'a skutecznie ucina wszelkie rozmowy.  Wszystkie spojrzenia odwracają się w stronę mówiącego bruneta. Chłopak splata nerwowo palce, jego blada twarz, napawa mnie niepokojem.
- O co chodzi, Alec?- pyta Izzy, niecierpliwie wpatrując się w oczy brata.
Nocny Łowca głośno przełyka ślinę, mocno zaciskając zęby.
- Postano...- drżący głos nastolatka pokazuje jego poddenerwowanie. Brunet bierze 3 głębokie oddechy, uspokajając się nieco. - Postanowiłem ujawnić się przed rodzicami.
Wypowiedziane na jednym tchu słowa, sprawiają, że w pomieszczeniu zalega grobowa cisza. 
Pierwsza z szoku otrząsa się Izzy, mocno przytulając się do brata. Łzy dumy spływają po jej zarumienionych policzkach, wsiąkając w t-shirt krewnego. 
- Nie mówisz poważnie.
Gwałtownie odwracam głowę w stronę, z której dochodzi wściekły głos. Gniewne spojrzenie czarnowłosej, jeszcze przed chwilą tulącej się do ramienia Thomas'a,  spoczywa na skulonej postaci Alec'a. 
-Nie możesz tego zrobić, Al. Nie pozwolę Ci na to.
Zaskoczony chłopak wpatruje się w Sydney, szukając w jej obliczu śladu blefu.
- To ty powiedziałaś mi, żebym nie wstydził się miłości.- odpowiada cicho brunet.
- Mówiłam, żebyś sobie jej nie odmawiał, a nie o tym byś ogłaszał ją całemu światu, na litość boską!
Ból na twarzy Alec'a, odrobinę łagodzi jej rozwścieczenie. Czarnowłosa wzdycha cicho, przeczesując hebanowe kosmyki palcami.
- Al, zranienie Cię to naprawdę ostatnia rzecz, której teraz chcę.- przez jej nieskazitelną twarz przemyka niejednoznaczny grymas- Ale...- wahanie w jej głosie sprawia, że nagle dziewczyna, ta niesamowita dziewczyna stojąca przed nami wydaje się bardziej... ludzka?
-Rozmawiałeś o tym chociaż z Bane'm?
Na dźwięk nazwiska czarownika, policzki niebieskookiego przybierają różaną barwę.
- Tak myślałam.- stwierdza gorzko Syd
- To nie jego sprawa. I prawdę mówiąc, Syd, Ciebie to też nie dotyczy.
W pomieszczeniu na chwilę zapada cisza, którą przerywa pozbawiony krzty wesołości śmiech szarookiej.
- Mnie to nie dotyczy?! -dziewczyna kręci głową z powątpieniem, po czym odwraca spojrzenie błyszczących tęczówek w stronę płomieni.- Naprawdę, myślisz,że mnie to nie dotyczy? Boże, Alec, nie sądziłam, że jesteś aż tak ślepy.
Pełne usta Nocnej Łowczyni rozciągają się w smutnym uśmiech, kiedy młoda kobieta kontynuuje swoją wypowiedź.
-Nie wiem co w tobie jest Alexandrze, ale zależy mi na tobie. Nigdy wcześniej tego nie czułam. Tej cholernej potrzeby utrzymania Cię przy życiu. Na anioła, przecież to śmieszne! Lubię Cię, naprawdę. Byłbyś dobrym przyjacielem. Szkoda, że nigdy nim nie zostaniesz. Ale tak czy inaczej nie pozwolę Ci tego zrobić.
- Niech Cię szlag, Sydney!- wzdrygam się słysząc podszyty furią krzyk czarnowłosego- Zrobię to czy Ci się to podoba czy nie!
- Po moim trupie. Jeśli będę musiała zakuć Cię w kajdany, ogłuszyć i wywieźć na Syberię, zrobię to. I wierz mi, w porównaniu  z tym co zrobią Ci ludzie, których nazywasz rodzicami, to będzie jak pobyt w Spa! Nie masz pojęcia do czego Robert jest zdolny.
Imię czterdziestolatka wypowiedziane niczym najgorsze przekleństwo, wciąż obija mi się w uszach.
- Jeśli jeszcze raz powiesz choćby złe słowo na temat Roberta lub Maryse, to przysięgam, że...- zaciśnięta szczęka Jace'a sygnalizuje, że blondyn niedługo już nie wytrzyma.
-Że co?! Uderzysz mnie?!-pyta sarkastycznie Sydney, zerkając na jego złożone pięści- No dalej!
- Jestem pewien, że twój chłopaczek na posyłki dobrze się tobą zajmie.- mówi, rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Thomasa.
- Jesteś prawdziwym chujem, Wayland.- w oczach czarnowłosej dostrzegam autentyczną rządzę mordu. Wygląda jakby miała zaraz rzucić się na chłopaka.- Pewnie odziedziczyłeś to po mamusi. Ona też była niezłą suką.
- Jak ty właśnie nazwałaś moją mamę?- mój głos rozbrzmiewa w pomieszczeniu, zanim zdążę się powstrzymać.
Boże, Clay- rzuca wściekle Nocna Łowczyni, obracając się w moją stronę- Mówiłam o Sharon, nie o Joce...- urywa niespodziewanie, nagle zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
Otwieram w oszołomieniu oczy, niedowierzająco wpatrując się w szarooką.
-Co powiedziałaś?- zimny głos Jace'a przecina gęstniejące powietrze w pokoju niczym lecący sztylet.
Czarnowłosa rzuca spanikowane spojrzenie Thomasowi, który podchodzi do niej szybkim krokiem. Chłopak pochyla się w jej stronę, szepcząc jej coś do ucha. W odpowiedzi  Sydney lekko kiwa głową.
- Co do cholery powiedziałaś?!- wściekły głos blondyna znów atakuje dziewczynę.
Nastolatka rzuca się w kierunku drzwi wyjściowych, blondyn szybko podąża jej śladem.
- Daj jej spokój.- oziębły głos młodego Penhallow'a, zastępującego złotookiemu drogę, jeszcze bardziej rozjusza siedemnastolatka.
Ja jednak wciąż stoję w bez ruchu, a jedna myśl odbiera mi zdolność mowy.
Sydney, czego nam nie powiedziałaś?
-------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Nie mam już siły go sprawdzać, więc jak wyłapiecie jakieś błędy to dajcie znać w komentarzu. Przepraszam za brak odzewu z mojej strony przez tak długi czas, ale moja wena umierała. Następny rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia.
-adeczka45

wtorek, 17 listopada 2015

Rozdział 18- Księga 1

***Sydney***
- Znalazłem Elazara.- na dźwięk imienia czarownika, wypowiedzianych z ust James'a, błyskawicznie reaguję.
- Daj mi minutę.- zwracam się do Thomasa, całując go szybko w policzek, po czym niemalże wybiegam z pokoju za Evan'sem, lekko trzaskając drzwiami.
-Gdzie?- pytam szeptem, nie chcąc by ktokolwiek usłyszał o czym rozmawiamy.
- Santa Barbara. Kalifornia.
Wzdycham cicho, przewracając oczyma. Cały Elazar.
- Niech zgadnę. Prowadzi tam bar, w którym głównym towarem jest haszysz i grzybki halucynki. 
Chłopak chichocze cicho, kiwając głową.
- Ważniejszy jest fakt, że ma Strongylodon, który pomoże nam wybudzić Jocen...- brunet nie kończy zdania, gdyż zręcznie zasłaniam mu usta dłonią. Rozglądam się nerwowo po korytarzu, sprawdzając czy ktoś nas nie podsłuchuje.
- Nie możemy tu o tym rozmawiać.- mówię, ponownie ściszając głos do szeptu- Wróć do mieszkania i kup bilet na najbliższy lot do Los Angeles. Zatrzymaj się w mojej willi w Malibu. Zadzwonię zaraz do Jasmine, dam jej znać, że przyjeżdżasz. W garażu powinien stać Range Rover, jeśli go nie będzie weź czarnego Mustanga Chris'a. Tylko, błagam, nie rozwal go. Mój braciszek za bardzo kocha to auto.- dodaję ironicznym tonem.- Wiesz, gdzie są kluczyki. Znajdź Elazara i zgarnij jak najwięcej esencji z Strongylodonu. Idź.- mówię, popychając go w stronę wyjścia z instytutu.
I gdy chłopak już prawie dociera do drzwi wyjściowych, krzyczę za nim:
-I pamiętaj, że kończy nam się czas! 
Po chwili James, już całkowicie znika z mojego pola widzenia. Z westchnieniem obracam się na pięcie i wracam do pokoju.
Z hukiem zatrzaskuję za sobą drewniane drzwi, po czym z roztargnieniem rzucam się na łóżko. Thomas przygląda mi się z zaciekawieniem, uśmiechając się lekko.
- O co chodziło?
Przeczesuję dłonią już rozpuszczone włosy, jęcząc  w udręce. Chłopak śmieje się ze mnie, a ja uderzam go delikatnie w ramię.
-  O Jocenlyn.- wiem, że więcej nie muszę wyjaśniać. 
Tom wie o wszystkim co się dzieje w moim życiu, więc cała sprawa z żoną Valentine'a, nie jest dla niego żadną zagadką. Obserwuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w rytm radosnego śmiechu.  Marszczę brwi, jednocześnie wpatrując się w niego z konsternacją.
- Moje cierpienie Cię bawi?- pytam sarkastycznie, co tylko wzmacnia rozweselenie bruneta. Nocny Łowca przyciąga mnie do siebie, zamykając mnie w silnym uścisku. Udaję nadąsanie, próbując się wydostać z objęć niebieskookiego, lecz już po chwili, opieram głowę na jego nagim torsie, wtulając się w jego ciało. 
- Wiesz, kto zaserwował Ci piątkową wizję?- pyta, nawiązując do rozmowy, którą niezbyt delikatnie przerwał nam James.
Niechciane obrazy powracają do mojej głowy, zasycha mi w ustach. Krew odpływa mi z twarzy, a dłonie zaczynają się trząść. Wspomnienia uderzają we mnie jak fala tsunami, niszcząc wszystkie mury, które udało mi się wybudować.

Pierwszy raz, kiedy nasze spojrzenia się zetknęły...
Pierwszy raz, kiedy jego uśmiech przyprawił mnie o palpitacje serca...
Pierwszy raz, kiedy po naszych złączonych dłoniach, przebiegły elektryzujące iskry...
Pierwszy raz, kiedy nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku...
Pierwszy raz, kiedy wyznał mi miłość...
Pierwszy raz kiedy byliśmy jedną spójną całością...

Pierwszy raz, kiedy jego ramiona przestały kojarzyć mi się z bezpieczeństwem...
Pierwszy raz, kiedy łzy cierpienia pociekły po moich policzkach...
Pierwszy raz, kiedy błagałam go by przestał mnie ranić...
Pierwszy raz, kiedy mój żałosny krzyk przeciął powietrze...
Pierwszy raz, kiedy obudziłam się w nocy, nękana koszmarami...
Pierwszy raz, kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo go nienawidzę...

-Syd?- głos Toma, przebija się przez ścianę odgradzającą mnie od rzeczywistości.
- To On.-  zachrypnięty głos wydobywa się z moich ust.  
Czuję, jak ciało Tom'a tężeje, jego ramiona oplatają mnie mocniej, ściskając mnie w sposób, jakby chciał uchronić mnie przed całym złem świata.  
- Nie mógł tego zrobić. Clave trzyma go pod kluczem.- szepcze uspokajająco, jakby próbując przekonać nas oboje.- Nie skrzywdzi Cię. Nie pozwolę mu na to, skarbie.
Chłopak przyciska usta do mojego czoła, składając na nim czuły pocałunek
- Proszę, nie myśl o tym, Sydney. Nie warto.
Kiwam lekko głową, potwierdzając jego słowa. Błagalne spojrzenie jego stalowo-błękitnych tęczówek, sprawia, że wymuszam uśmiech, który prawdopodobnie bardziej przypomina grymas.
- Wiesz co nam pomoże?-pyta, a w jego oczach dostrzegam tak dobrze mi znany błysk dziecięcej ekscytacji.-Czekolada!- odpowiada na pytanie, nie czekając na moją reakcję.
Chłopak przerzucając się na bok,wypuszcza mnie ze swoich objęć, po czym szybko wstaje z łóżka. 
Tommy zakłada swoją jeansową koszulę, w tym samym czasie z roztargnieniem szukając drugiego buta.
Już po chwili w pełni ubrany stoi przy drzwiach, trzymając w dłoni mój burgundowy płaszcz oraz kaszmirowy szal w odcieniu głębokiej czerni.
- Syd, wyjdziesz z tego łóżka czy tego chcesz czy nie.- mówi, przeczesując swoje kasztanowe włosy- Jeśli nie ruszysz tyłka sama, to ja Ci w tym pomogę.
Reagując na jego słowa chichoczę, zakopując się głębiej w pościeli. Tom wzdycha z irytacją, przewracając oczyma.
- Dobra, sama tego chciałaś.
Nocny Łowca przemierza pomieszczenie kilkoma zwinnymi krokami, następnie zrzuca okrywającą mnie kołdrę, by już chwilę później przerzucić mnie sobie przez ramię. Piszczę zaskoczona, szamocząc się w jego ramionach.
- Postaw mnie na na ziemi, Thomas- staram się, by mój głos brzmiał poważnie, lecz zamiast tego z moich ust wydobywa się  szczery śmiech.
- Nie ma takiej opcji, skarbie.
Chłopak zgarnia po drodze jeszcze moje buty, po czym wynosi mnie z pokoju.
***
Po powrocie do instytutu, udajemy się do niewielkiego saloniku, znajdującego się w pobliżu biblioteki. Już z oddali do moich uszu dochodzi radosny śmiech nastolatków, przebywających w pomieszczeniu.
Wraz z Thomasem wchodzimy do sali, która  urządzona jest w ściśle wiktoriańskim stylu. Duże witrażowe okiennice sprawiają, że w pokoju jest niewiarygodnie jasno, pomimo ciemnego wystroju wnętrza. Zaokrąglona kanapa stojąca w centrum pomieszczenia idealnie współgra z wykończeniami z ciemnego drewna orzechu. Wokół szklanej ławy, porozrzucane są duże poduszki, służące jako pewna forma siedzenia, nadając pokojowi niebywałego uroku.
Witamy się z resztą Nocnych Łowców, po czym zajmujemy miejsce na poduchach, siadając naprzeciwko rozpalonego kominka, umieszczonego po prawej stronie pomieszczenia. Opieram głowę, na ramieniu Tommiego, który dołącza się do trwającej już rozmowy.  Chłopak otula nas kocem, po czym obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w jego ciało, obserwując tańczące płomienie. Ogień cicho trzaska w palenisku, palące się opiłki drewna, czernieją, kurcząc się, by już po chwili zamienić się w popiół. 
"Pulvis et umbra sumus                                                         
Invisibilis, sed aliis significant
Alienigenis, sed amicos
Defunct viventes
Magna atque magnifica certare
in nomine angelus Raziel Sacra
Illam tecti inclinentur umbrae
Nos vero pugnabimus ignibus ignes,
Nos vero pugnabimus pugnare pugnam

Non nulla etiam vivemus."

"Prochem i cieniem jesteśmy
Niewidoczni, lecz dostrzegalni
Obcy, lecz znajomi
Nieistniejący, lecz żywi
Wielcy i potężni stajemy do walki
w imię najświetszego anioła razjela
Kryjemy się w mroku
Ogniem zwalczymy Ogień
Walką zwalczymy walkę

Nie istniejmy, choć żyjemy"

Słowa starej pieśni, rozbrzmiewają w mojej głowie. Ogień w ognisku syczy, migocząc pomarańczowym płomieniem. Czarny popiół wirując w powietrzu opada na ziemię.
Zamykam oczy wsłuchując się w równomierne bicie mojego serca. Rytmiczny takt koi moje zmysły. Śpiew matki rozchodzi w mojej głowie, tuląc mnie do snu.
----------------------------------------------------
Misie, moje kochane!
Wiem, że rozdział miał być w weekend, a jest wtorek, ale miałam straszny nawał nauki, do tego wena podumarła, więc rozdział jest dopiero dzisiaj.
Miałam zamieścić Clace, ale nie jestem w stanie już nic napisać. W następnym rozdziale za to będzie dużo z punktu widzenia Clary, więc szykujcie się na wstrząs :) Rozdział w niedzielę lub ponidziałek.
-adeczka45

sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 17- Księga I

***Sydney***
- Czy ktoś wyjaśni mi, co tu się właśnie stało?!- zaciekawiony głos Alec'a rozbrzmiewa w pomieszczeniu. Niechętnie wyplątuję się z objęć przyjaciela, odwracając się w stronę mówiącego.
- Żałuj, że nie widziałeś ich przy naszym ostatnim spotkaniu w Amsterdamie. Wtedy to się dopiero działo.- odpowiada mu Magnus, wachlując sobie twarz, jakby w pomieszczeniu, w którym się znajdujemy było nieprawdopodobnie gorąco. Rzucam czarodziejowi ironiczny uśmiech, przypominając sobie to wydarzenie.
Czuję jak klatka Thomasa, o którą wciąż się opieram, unosi się w rytm jego śmiechu.
Na Anioła, jak ja za tym tęskniłam...
Kątem oka zerkam w stronę kuchenki, na której smażą się naleśniki. Na śmierć o nich zapomniałam.
Podbiegam do blatu i zrzucam naleśniki na jeden z ceramicznych talerzy. Rozlewam kolejną porcję ciasta na patelni, kiedy silne ramiona oplatają mnie w talii.
Tommy opiera podbródek na moim ramieniu, intensywny zapach jego perfum otumania moje zmysły. Jego ciepły oddech łaskocze moją odsłoniętą szyję, a ja wtulam się w jego ciało.
- Uwielbiam na Ciebie patrzeć, kiedy krzątasz się po kuchni.- cichy szept, sprawia, że na mojej twarzy wykwita lekki uśmiech. Tom chwyta moją dłoń, oczami wyobraźni widzę jego zmarszczone brwi.
- Gdzie twój pierścień?- wciąż mówi na tyle cicho by nikt go nie usłyszał.
- Tak się składa, że nasz drogi przyjaciel Magnus postanowił się o niego zatroszczyć.
- Czemu miałby to robić?
Wzdycham cicho. To nie jest najlepsze miejsce i czas na rozmowę tego typu.
- Później Ci wyjaśnię.
Chłopak nie protestuje, wiedząc, że spełnię obietnicę.
- O czym tak tam szepczecie?- głos Magnusa, przypomina nam o tym,że przecież nie jesteśmy sami w jadalni.
- Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa- mówi cicho, po całuje mnie delikatnie w kark. Chwyta w dłoń talerz, pełen usmażonych przeze mnie naleśników, po czym odwraca się w stronę stołu.- O niczym szczególnym- odpowiada na pytanie podziemnego, zajmując wolne krzesło.
Nalewam trochę soku pomarańczowego do szklanki, po czym rozglądam się w poszukiwaniu pustego miejsca przy stole. Ku mojemu niezadowoleniu, jedyne które zostało znajduje się tuż obok Jace'a.
Nie usiądę tam. Wiem, że choćby krótka rozmowa z Wayland'em na dobre zrujnowałaby mój dobry humor. A na to nie mam zamiaru pozwolić.
W ten o to sposób ląduję na kolanach Thomas'a.
Chłopak uśmiecha się do mnie, a ja odwracam się w stronę Alec'a. Magnus jest aktualnie zajęty emocjonującą rozmową o najnowszych trendach mody, w którą wciągnął Isabelle. Idealnie.
- Dokończyliście to, co przerwałam wam dzisiaj rano?- słysząc moje pytanie, Lightwood omal krztusi się przełykanym jedzeniem. Na jego policzki wypływa krwisty rumieniec, co wywołuje u mnie cichy chichot.
- Do niczego nie doszło.- oświadcza nieprzekonująco.
- Jasne, chyba zapominasz o tym, że znam twojego narzeczonego. Nie ma opcji, że przepuścił taką okazję.
- On nie jest moim narzeczonym- oponuje Nocny Łowca- Nie jest nawet moim chłopakiem. I nigdy nie będzie.
W jego głosie słyszę rozgoryczenie, które sprawia, że krew zaczyna wrzeć w moich żyłach.
Nie zasłużył na to. Nie zasłużył na bycie tępionym, przez swoją orientację. Nie zasłużył na więzienie, w którym żyje. Nie zasłużył na bycie dzieckiem Maryse i Roberta  Lightwood'ów. Żadne z nich na to nie zasłużyło.
Ale najgorszy jest fakt, że żadne z nich nie ma pojęcia o tym, kim tak naprawdę są ich rodzice.
- Byłbym wdzięczny, gdybyś nikomu o tym nie mówiła.- cichy głos Alec'a wyrywa mnie z zamyślenia.
Jedno spojrzenie skierowane na jego przygnębioną twarz, wystarcza by boleśnie ścisnęło mi się serce. Wzdycham cicho, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Nie powinieneś się wstydzić miłości, Al.
W odpowiedzi chłopak uśmiecha się tylko smutno.
- Tak czy inaczej,- zaczynam zmieniając temat-  nie myśl, że pozwolę Ci wylegiwać się jutro w łóżku. I nie obchodzi mnie czy będziesz sam czy z kimś. Masz zebrać swój leniwy tyłek, bo spróbujemy sprawić, żebyś nabrał trochę krzepy. Bo tymi gałązkami- mówię, wskazując na jego ramiona- raczej nic nie wskórasz.
Brunet siedzi chwilę w ciszy, wpatrując się we mnie niedowierzająco.
- Naprawdę masz zamiar mnie trenować? Jesteś pewna, że nie zrobiłby tego lepiej Jace?
Przysłuchujący się naszej konwersacji Tom, parska niekontrolowanym śmiechem. Ja natomiast zaciskam tylko mocno szczękę.
- Powiedz, coś takiego jeszcze raz, a przysięgam, że odetnę Ci jaja.
Thomas, któremu udało się w końcu pokonać napad wesołości, dodaje tylko:
- I wierz mi, bracie, ona nie żartuje.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane! Mam nadzieję, że podoba wam się ten krótki rozdział. Postaram się wrzucić coś jutro, ale nic nie jestem w stanie obiecać.
W szkole jadą po nas równo. Ostatni tydzień był dla mnie wyjątkowo trudny, więc proszę, nie miejcie mi za złe, że rozdział nie pojawił się wcześniej.
Komentujcie, kotki ( i Wera, jeśli to czytasz, to wiedz, że dotyczy to w szczególności Ciebie).
-adeczka45



niedziela, 25 października 2015

Rozdział 16 cz.2- Księga I

***Sydney***
Po przebraniu się w czarne legginsy oraz crop top w biało-granatowe paski, zawiązuję sznurowadła moich sportowych butów. Jednym haustem wypijam szklankę wody, po czym z nocnej szafki biorę mojego iPod’a oraz sportowe słuchawki. Na koniec związuję włosy w niedbałego kucyka, wiedząc, że i tak się rozwali podczas intensywnego treningu. Następnie otwieram drzwi, jednocześnie zderzając się z umięśnioną klatką piersiową. Zaskoczona unoszę głowę, napotykając  te magnetyczne chabrowe tęczówki.

-Cześ…- urywam, w momencie kiedy jego silne ramiona przyciągają mnie do siebie. Nate tuli mnie w silnym uścisku, trzymając z taką siłą, jakby od tego zależało jego życie.
Z trudem wyplątuję z jego objęć, uśmiechając się lekko.  Brunet z troską wpatruje się w moją twarz, intensywnie czegoś szukając.
- Przyleciałem pierwszym samolotem jaki udało mi się złapać. James zadzwonił do mnie  kiedy już wysiadałem w Pensylwanii.  Tak, bardzo się o Ciebie martwi….
- Dlaczego miałby do Ciebie dzwonić?- pytam, przerywając jego wypowiedź
- Wydaje mi się, że powinienem  wiedzieć, że moja dziewczyna  leży nieprzytomna przez dni.
Ignoruję fakt, że właśnie nazwał mnie 'swoją dziewczyną'. O tym porozmawiamy później.
- Byłam nieprzytomna? Jak długo?
- Od piątku.
- Jest sobota.
Brunet patrzy na mnie zatroskany, po czym odpowiada cicho.
- Sydney, dzisiaj jest wtorek.
Zaskoczona  podchodzę do mojej skórzanej kurtki, leżącej teraz na niepościelonym łóżku, by poszukać w niej mojej komórki.  Opróżniam wszystkie kieszenie, ale nic nie znajduję. Dosłownie nic.  Nie ma w niej żadnego serafickiego ostrza.Zniknęły nawet moje gumy do żucia i brzoskwiniowa szminka. Na szczęście 'zapasowa' stella jest wciąż wszyta pod materiał podszewki.
Zerkam na swoją dłoń. Nie ma na niej pierścienia.
- Szlag by to trafił.- szepczę pod nosem, przeczesując włosy palcami.- Nate, mogę na chwilę pożyczyć twój telefon?
 Zdezorientowany chłopak, marszczy brwi, ale po chwili podaje mi urządzenie.
Szybko wpisuję dobrze znany mi numer, po czym tworzę wiadomość.

„ Tommy, wszystko ze mną w porządku. Przekaż Mel, że za nią tęsknię. Kocham Cię.
-S.”

Ostatecznie jednak zmieniam ostatnie zdanie na  „ Będziemy w kontakcie.”. Wysyłam sms’a, po czym oddaję brunetowi komórkę.  Obrzucam pokój jeszcze jeden raz, próbując dojrzeć gdzieś zawartość mojej kurtki, jednak nic nie znajduję. Wściekła, wybiegam z pokoju, kierując się do pokoju Alec’a.  Oj, będzie się koleś  gęsto tłumaczyć.
Nathan, oczywiście podąża za mną. Jakżeby inaczej.

Ze złością otwieram drzwi do pokoju bruneta. Widok dwóch męskich, w dodatku znajomych sylwetek trochę zbija mnie z tropu.
- Bane? No chyba robisz sobie ze mnie jaja.
W oka mgnieniu Alec przerywa namiętny pocałunek, uciekając w najdalszy kąt pokoju.  Szybko wciąga na ciebie  ściągnięty wcześniej t-shirt, z roztargnieniem szukając spodni. Czarodziej jednak wciąż leży na łóżku, zwijając się ze śmiechu.
- Jak zwykle w najlepszym momencie, cukiereczku.- Magnus podchodzi do mnie, po czym składa szybki pocałunek na moim czole. Odpycham go, co tylko potęguje jego rozweselenie.
- Gdzie jest mój pierścień, Bane?
- Tu i tam.- odpowiada, przewracając oczyma.
Słysząc jego słowa wzdycham z irytacją.
- Mówię poważnie, Magnus.
- Jest w moim domu. Przyniosę Ci go jak tylko dojdę do tego , na co został rzucony czar.
- A telefon?
Mężczyzna odwraca się  w stronę stołu stojącego pod ścianą, po czym rzuca do mnie urządzenie.
Łapię je zwinnym ruchem. Już mam się odwrócić, kiedy przypominam sobie o jednym szczególe.
-Czym mnie naćpałeś?
Nie ma mowy, żebym przespała 4 dni. Po tym co mi zrobiono, ciężko jest sprawić, żebym przespała jedną noc bez obudzenia się z krzykiem, nie mówiąc już o 4 dobach.
Zszokowana mina Aleca, mówi mi o tym, że brunet o niczym nie wiedział.
- O czym o na mówi, Magnusie?
Czarownik tylko macha na niego ręką.
- Gaz rozweselający.
I wszystko stało się jasne. To stąd to całe pieprzenie o baranku.
- Zmieniając temat: Co u młodego Penhallow’a? Musiało mu się naprawdę pogorszyć, skoro zainwestował w pierścienie.
Rzucam mordercze spojrzenie w stronę Podziemnego, po czym wychodzę z pokoju.
- Naszyjnik- rzucam przez ramię- Zbadaj naszyjnik.

Kończę wypowiedź, po czym łapię Nate’a za rękę i ciągnę go w stronę Sali treningowej.
***
Po wyczerpującym treningu wracam do pokoju i biorę prysznic. Nathan w tym czasie zgodził się
pójść na zakupy. Chwała mu za to.
Ubieram się w wygodne jeansy, szary t-shirt oraz kardigan. Na stopy wsuwam czarne botki, na szyi zapinam delikatny naszyjnik. Ciemne włosy spinam w niedbałego koka, a rzęsy przeciągam warstwą maskary. Maluję usta brzoskwiniową szminką, którą przed chwilą udało mi się odzyskać. Podłączam telefon oraz laptopa do ładowania, po czym wychodzę z pokoju.
Po upływie 40 minut wraz z Nate’m nakładamy zrobione przez nas naleśniki na talerze. Jestem lekko zaskoczona, że Isabelle oraz Jace zachowują się przyjaźnie w stosunku do Magnus’a. Wychowywali ich najbardziej uprzedzeni i nieznoszący zmian Nocni Łowcy jakich kiedykolwiek poznałam. A wierzcie mi, znam ich naprawdę sporo. Obserwuję jak James mierzwi włosy uśmiechniętemu Max’owi, który jest młodszą kopią starszego brata. Rozbawiona Clary rozmawia o czymś ze śmiejącym się Nate’m.
I przez jedną chwilę myślę, że nawet mogłabym tu zostać. Myślę, że Ci wszyscy młodzi ludzie mogliby być moją rodziną. Mogliby być całym moim światem.


Lecz wtedy słyszę ten głos, wypowiadający moje imię. Słyszę, jak rozmowy w pomieszczeniu milkną, lecz dla mnie to nie ma większego znaczenia. Odwracam się w stronę, z której dochodzi to ciepłe brzmienie, spoglądam w te stalowo błękitne tęczówki. Na chwiejnych nogach, podbiegam w jego stronę, rzucając się w jego wyciągnięte ramiona. Wtulam twarz w jego klatkę piersiową, czuję jak chłopak mocno przyciska mnie do siebie. Mierzwię dłonią jego brązowe włosy, wdycham jego zapach, który tak bardzo kojarzy mi się z domem.
- Boże, tak bardzo za tobą tęskniłam
 Jego cichy szept łaskocze moją szyję.
- Wierz mi, skarbie,ja za tobą bardziej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba ;) Mnie osobiście najbardziej podoba się końcówka XD
Według moich obliczeń do końca tego roku powinnam skończyć Księgę pierwszą, więc pytanie do was: Czy chcecie kolejną???
Napiszę ją tak czy inaczej hahah.
Aha, jeśli ktoś jeszcze nie czyta bloga Wery i Ali, zapraszam na niego z całego serca. Ich historia jest przecudowna.
Rozdziały mam zamiar dodawać w weekendy, czyt. od piątku- do poniedziałku ( jakbym się w weekend jednak nie wyrobiła). Następny przewiduję w niedzielę lub poniedziałek w przyszłym tygodniu ( 01./02.11), ponieważ  w sobotę jadę na chrzciny kuzyna.
Ps. Słyszeliście nową piosenkę Adele??? "Hello" to cudo <3 <3 <3
-adeczka45



poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 16 cz.1 - Księga I

Rozdział dedykuję Mani Mai, która obchodzi we wtorek urodziny. Wszystkiego najlepszego, kochana :*
Jednocześnie chciałabym wam polecić jej bloga:
magiaprzeznaczenia.blogspot.com
***Sydney***
- Jesteś pewien, że  wszystko będzie z nią w porządku?- zaniepokojony głos, przebija się przez taflę wody, która mnie okrywa. Moje zmysły wciąż są przytłumione, ale jestem w stanie rozróżnić słowa.
-Tak, Alec.- odpowiada jego rozmówca.- Potrzebuje tylko trochę snu. Dajmy jej odpocząć.- znajomy głos dochodzi do moich uszu, ale nie potrafię go zidentyfikować. Hmmm… Dziwne
Czuję jak coś dotyka moich włosów, prawdopodobnie głaskając mnie po głowie. To miłe. Czuję się jak baranek . Taki milusi i biały niczym chmurka. Baranek, który biega po pastwisku, je zieloną trawę. Taki idealny do głaskania. Bo przecież baranki się głaska, prawda?
 ***
Czuję się jakby moje powieki były zrobione z ołowiu. Dosłownie.

Kiedy w końcu udaje mi się otworzyć oczy świat dookoła wciąż jest rozmazany, lecz już po kilku mrugnięciach, znów dostrzegam kontury.
Wzdycham, po czym przeciągam się na łóżku. Sprężyny materaca skrzypią pod wpływem mojego ruchu, przez co krzywię się  nieznacznie. Obrzucam wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajduję, jednocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej.  Przez duże, zakratowane okna  do pokoju wpada jasne światło poranka. Sala przypomina, jedną z tych dziewiętnastowiecznych pomieszczeń dla chorych. Pełno tu metalowych łóżek, ich niegdyś błyszczące ramy teraz pokryte są czernią  Szare ściany, szara podłoga, szare meble. Wszystko szare. Wszystko oprócz fotela, pokrytego materiałem w kolorze zgniłej zieleni, na którym siedzi brunet. Jego kasztanowe włosy opadają niedbale na czoło, pomięta koszula świadczy o tym, że spędził w tej pozycji dłuższy czas. Jego oddech jest spokojny i głęboki. Dzięki Bogu. Nie znoszę kiedy śnią mu się koszmary.


Odkąd byliśmy małymi dziećmi zawsze starałam się odgonić jego senne zmory. Czasami nawet rezygnowałam z własnego odpoczynku, żeby tylko posiedzieć przy jego łóżku i popatrzeć jak śpi. On za to, każdego ranka opowiadał mi o tym co widział. Mówił mi o nocnych podróżach w nieznane, tych przyjemnych i tych strasznych. Byłam strażniczką jego snów. Jego powierniczką. Jego księżniczką.Jednak pewnego dnia ktoś to nam odebrał.

Burczenie w żołądku sprowadza mnie na ziemię.  Zwlekam się z łóżka, po czym zakładam na  stopy buty, które ktoś łaskawie zostawił przy moim łóżku. Odkrywam kołdrą śpiącego James’a, składam na jego czole delikatny pocałunek, po czym wymykam się z sali.

***
W kuchni i jadalni nie ma nikogo, co mówiąc szczerze sprawia mi radość. Nie mam ochoty słuchać jak to powinnam wrócić do łóżka i leżeć tam przez najbliższe 1000 godzin. 
Podchodzę do kuchennego blatu i napełniam kubek mocną kawą prosto z ekspresu. Upijam duży łyk gorącego napoju i stwierdzam, że własnie tego było mi trzeba. Otwieram białe drzwi lodówki,  po czym dowiaduję się, że świeci ona pustkami. Czy oni naprawdę nie potrafią nawet zrobić zakupów?!. Chwytam w dłoń ostatnie jabłko oraz kubek kawy i kieruję się do swojego pokoju.
_____________________________________________________
Misie, mam nadzieję, że pół-rozdział się podoba. Moja wena znowu się gdzieś rozmyła i wyszło to co wyszło. Druga połowa do końca tygodnia!!!

piątek, 9 października 2015

Rozdział 15- Księga I

Fanfary, proszę!!! Udało mi się napisać ten rozdział. Nareszcie. Mam nadzieję, żę rozdział wam się spodoba, bo naprawdę długo się nad nim męczyłam.
Liceum mnie dobija. Serio. Mam taki nawał nauki, że o mamuniu.
Rozdziały postaram się pisać krótsze, ale będę je wstawiać częściej. Nowy pojawi się prawdopodobnie  w następny weekend. Nie przedłużając, zapraszam do czytania.
-adeczka45
---------------------------------------------------------------------------------------------
*** Clary***
Sygnał nowej wiadomości, wydobywający się z mojej komórki,  przerywa odgłos szurania ołówka po cienkim papierze. Z irytacją zwlekam się z łóżka, by odczytać sms’a. Od mojej ‘kłótni’ z Jace’em  minęło dobre kilka godzin. Cały ten czas spędziłam siedząc w swoim pokoju, płacząc nad beznadziejnymi rysunkami, które wychodziły spod moich rąk.  Bądźmy szczerzy. Ten dzień jest do dupy.
Odblokowuję telefon, otwieram ikonkę wiadomości. O słodki Jezu! Czymże  zasłużyłam sobie na wiadomość od szanownej panny Sydney Cairstairs?!
„ Clay1, zbierz wszystkich w kuchni. Teraz. To pilne.
-S.”
Niedoczekanie. Skoro to takie pilne, niech sama to zrobi. Nie mam zamiaru ruszać się z łóżka.
Z powrotem zakopuję się w pościeli, lecz w pomieszczeniu znów rozlega się odgłos telefonu.
-Co znowu?!-warczę w przestrzeń, chwytając do ręki elektroniczne ustrojstwo.
„Chodzi o Alec’a”
Dobra, może jednak ruszę tyłek. Ale do Jace’a się nie pofatyguję. Za żadne skarby świata.
Związuję włosy w koński ogon, zmywam  rozmyty tusz z powiek, po czym przeciągam rzęsy nową warstwą maskary. Na mój rozciągnięty t-shirt, narzucam tylko sportową bluzę, pasującą do dresu, który mam na sobie. Dla rozładowania emocji, biorę jeden z sztyletów leżących na mojej toaletce, po czym precyzyjnym rzutem wbijam go w łazienkowe drzwi. Uśmiecham się do siebie, po czym szybkim krokiem wychodzę z pokoju.

Już jakieś pięć minut później całą trójką siedzimy w umówionym miejscu. Po chwili na korytarzu możemy wychwycić odgłos kroków, ciche sapanie napawa mnie niepokojem. I wtedy w drzwiach pojawiają się oni. Przemoczeni, bladzi, zakrwawieni. Na widok swojego półprzytomnego parabatai, Jace w oka mgnieniu zrywa się z krzesła, żeby już po chwili pomóc Sydney, która zwyczajnie przytaszczyła tu rannego, posadzić go na drewnianym krześle.  Zaniepokojona Isabelle od razu podbiega do brata, badając jego obrażenia, a następnie przy pomocy wilgotnego kawałka materiału zmywa krew z jego twarzy i poranionych ramion.
-Co na Anioła, wam się stało?- pyta Jace, ofensywnie patrząc na Sydney. Ta zaś, jak gdyby nic się nie stało, podchodzi do kuchennego blatu, zaparzając sobie kawę.
Następnie z  gracją wsuwa się na jedno z dębowych, barowych stołków, pociągając przy tym łyk espresso.  Z kieszeni kurtki wyciąga swojego IPhone’a, po czym zaczyna  coś na nim pisać, wciąż ignorując poddenerwowane rodzeństwo.
-Zaatakowały mnie.-ku zaskoczeniu wszystkich w kuchni rozbrzmiewa głos, już w pełni przytomnego Alec’a. Brunet natarczywie wpatruje się w Sydney, jakby dzięki temu mógł poznać wszystkie jej sekrety. Dziewczyna jednak ewidentnie powstrzymuje się przed odwzajemnieniem spojrzenia.
-Kto Cię zaatakował?- poddenerwowany ton Isabelle rozbrzmiewa w kuchni.
-Demony.-dodaje chłopak, wciąż nie odrywając wzroku od pięknej twarzy czarnowłosej. Nocna łowczyni wypija kolejny łyk kawy, zaciska szczękę, splatając ręce na piersiach.
-Jak do tego doszło?!- pyta krzykiem Izzy, wciąż próbując pozbyć się śladów po ranach krewnego.
-I dlaczego ona nie ma nawet jednego cholernego zadrapania?!-wybucha Jace
-Tak się składa, że ‘ona’ ma uszy i wszystko słyszy.- opanowany głos Sydney rozlega w pomieszczeniu. Dziewczyna ciągle wpatruje się w ekran komórki, jakby  wszystko dookoła zniknęło.
Młoda Lightwood , starannie zmywa krew, obserwując mimikę twarzy brata. Alec stanowczym ruchem odpycha od siebie ręce siostry, cały czas wyczekująco patrząc na szarooką. Isabelle jednak nie poddaje się, chcąc za wszelką cenę oczyścić rany bruneta.
- Do diabła, Izzy!-wybucha chłopak- Nic mi się nie stało, do chole…!
Huk uderzenia pięścią o drewniany blat przerywa wypowiedź nastolatka. Zaskoczone twarze odwracają się w stronę, z której pochodzi odgłos. Czarnowłosa gniewnie ściska szczękę, zaciskając dłonie w pięści.
- Omal zginąłeś, Alec!- podniesiony głos Sydney, sprawia, że żadne z nas nie potrafi się ruszyć,- Omal zginąłeś i mówisz, że nic Ci się nie stało?! Czy ty w ogóle próbowałeś je zabić?!- wykrzykuje dziewczyna, po czym zrezygnowana opuszcza głowę. Ukrywa twarz w dłoniach, a jej cichy szept  rozpływa się w przestrzeni.-Omal zginąłeś.

Zszokowani wpatrujemy się w skuloną postać nastolatki. Nocna łowczyni unosi głowę, wykonuje głęboki wdech. Szybko wypuszcza całe powietrze nagromadzone w płucach, otwierając powieki. Błyskawicznym ruchem ręki sięga po filiżankę, po czym dopija resztkę espresso.  Z trzaskiem odstawia naczynie na ceramiczny talerzyk, pewnie wyładowując w ten sposób swoją złość
Zrezygnowany Alec  przeczesuje dłonią swoje kasztanowe włosy. Rzuca jeszcze jedno spojrzenie w stronę czarnowłosej, po czym podnosi się z krzesła, ruszając do wyjścia.

-Dobra, niech stracę.- opanowany głos Sydney, rozlega w pomieszczeniu-  Będę Cię trenować.
W Sali przez chwilę panuje  absolutna cisza, którą już po chwili przerywa gromki śmiech.
Zirytowana spoglądam w stronę, z której wydobywa się odgłos. Jace… A któżby inny.
- Będziesz go trenować??? Nie, no naprawdę, dobry żart.- mówi, wciąż trzęsąc się ze śmiechu.
Rzucam oceniające spojrzenie w stronę czarnowłosej.  Wszystkie mięśnie jej smukłego ciała napięły się, niczym u geparda oczekującego do skoku. Jej zaciśnięta szczęka sygnalizowała furię, a przepełnione rządzą krwi szare tęczówki spoglądądają wściekle na blondyna.
-Sądzisz, że potrafisz zrobić to lepiej?- jej głos przecina powietrze niczym najszybsza strzała.
- Na tysiąc procent.- mówi z przekąsem Jace- Kotku.
W następnej chwili już leży na ziemi.
***Sydney***
Rozstawiam ramiona blondyna na szerokości  barków, jednocześnie przyciskając jego nadgarstki do
marmurowej posadzki. Chłopak  próbuje mi się wyrywać, jednak bez większego sukcesu. 
-Daj mu spokój, Cairstair.- głos Isabelle sprowadza mnie na ziemię.
Z szałem podnoszę się z blondyna, jednocześnie odwracając się w stronę brunetki.
- Chcesz skończyć na jego miejs…?- urywam w połowie słowa. Czuję jak krew odpływa z mojej twarzy.
Wpatruję się w niebieski kamień zawieszony na jej szyi. Cofam się o krok, zginając się wpół. Mam wrażenie,  jakby ktoś właśnie kopnął mnie w brzuch. Wszystko wokół wiruje, zbiera mi się na wymioty. Kontury tracą swą ostrość, pomieszczenie rozmazuje się  przed moimi oczyma.

A ja znów leżę na łące. Wiatr rozwiewa zielone źdźbła trawy, czysta niczym łza woda strumienia lśni w blasku słońca. Zamykam oczy, wdychając świeże wiosenne powietrze. Czuję jak jego dłonie bawią się moimi kruczoczarnymi włosami, zaplata ich kosmyk wokół swojego palca. Składa lekki pocałunek na moim czole. Układa swoje ciało tuż obok mojego. Wtula twarz w zagłębienie mojej szyi, czuję jak wdycha mój zapach. Chwyta moją rękę, splatając nasze palce. Unosi moją dłoń do ust, po czym całuje moje knykcie.
Uśmiecham się lekko, delikatny wietrzyk gładzi moją twarz. Czuję jak podnosi skalny odłamek wiszący na mojej szyi ku słońcu, oczami wyobraźni widzę jak z zafascynowaniem przygląda się, mieniącemu się w świetle słonecznym kamieniowi .
-Jesteś tytanem, Sunny.- jego ciszy szept łaskocze moją szyję.- Jesteś silniejsza niż wszyscy inni. Dasz radę każdemu.-mruczy do mojego ucha.- Wiem, że dasz.
- Ile razy mówiłam, żebyś mnie nie tak nie nazywał?-pytam ze śmiechem
Otwieram oczy od razu napotykając te piękne tęczówki, które tak bardzo kochałam.
Chłopak uśmiecha się do mnie, a ja podnoszę się z ziemi. Siadam na jego kolanach, on otula mnie swoimi ramionami. Młody mężczyzna przybliża swoją twarz do mojej.

-Już nie będę.-nasze oddechy łączą się, wdychamy to samo powietrze. – Sunny.
Widząc moją nadąsaną minę, wybucha śmiechem. Popycham go na miękkie podłoże, po czym siadam na nim okrakiem. Chłopak szczerzy się do mnie, a ja przewracam oczyma. Prawdę mówiąc w tej chwili mało mnie obchodzi to,  jak mnie nazywa. Liczy się tylko to, że on należy do mnie, a ja do niego.  
Jego radosny śmiech, sprawia, że nie potrafię dłużej się na niego złościć. Pochylam się nad nim, po czym przyciskam wargi do jego ust, całując  go delikatnie. Wtulam się w ciało mężczyzny, przytulam głowę  do jego klatki piersiowej.  Słucham bicia jego serca, ten spokojny rytm ukaja moje nerwy.
Uderzenie, uderzenie, przerwa.
Uderzenie, uderzenie, przerwa.
Uderzenie, uderzenie, przerwa.
- Tak bardzo Cię kocham.- jego głos otacza mnie ze wszystkich stron- Nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził, Sunny. Nigdy.

I pomyśleć, że kiedyś w to wierzyłam…
----------------------------------------------------------------------------------------------
Dla ciekawych tak wygląda tytanowy naszyjnik Syd/Isabelle ( bo miały ten sam hihihihi)



poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 14 - Księga I

Ten rozdział dedykuję Paulinie Patrycji za słowa otuchy, pomoc i motywację. Dziękuję :*

***Sydney***
-Jesteś pewna, że dasz sobie radę?-to samo pytanie pada już chyba po raz setny z ust zaniepokojonego Nathan’a , odkąd opuściliśmy małą knajpkę na obrzeżach Brooklyn’u– Ulice Nowego Jorku o wieczorami są naprawdę niebezpieczne.
Z irytacją chwytam jego twarz, przyciągając ją do swojej.
- Do diabła, Nate- mówię, głęboko wpatrując się w jego oczy- Jestem przecież Nocną Łowczynią. Nic. Mi. Nie. Będzie.
Chłopak jeszcze przez chwilę się wacha, po czym całuje mnie gorączkowo.
-Jesteś pew…?
-Tak!
-Po prostu się o ciebie martwię.- wzdycha brunet-  Nie chcę, żeby coś ci się stało.
-Potrafię o siebie zadbać.
-Wiem, ja tylko… Może jednak pojedziesz taksów…- urywa, widząc moje mordercze spojrzenie- Już się zamykam.

Uśmiecham się delikatnie, po czym staję na palcach, by złożyć na jego ustach pożegnalny pocałunek.
- Zadzwoń do mnie, kiedy dotrzesz na miejsce.
- Zadzwonię. –odpowiadam, żeby go uspokoić - Widzimy się jutro.
Szybko całuję jego policzek, po czym odwracam się na pięcie. Kiedy skręcam w następną uliczkę, kątem oka widzę, że Latynos wciąż stoi w miejscu, w którym się rozstaliśmy, bacznie mnie obserwując. Kręcę tylko głową ze śmiechem, całkowicie znikając w mroku uliczki.

Ciepłe światło ulicznej latarni rozjaśnia ponury zakątek.  W oddali majaczy jasna poświata Manhattan’u, sprawiając, że gwiazdy na niebie są prawie niewidoczne. Wdycham nocne, miejskie powietrze. Od razu wyczuwam w nim zapach wiosennego deszczu i… krwii?

Podążam za metaliczną wonią, wprost w uliczny zaułek. Moje przypuszczenia nie mijają się bardzo z rzeczywistością. W przecznicy zauważam młodego mężczyznę walczącego z grupą demonów. Choć mówiąc szczerze, walką to tego nazwać nie można. Chłopak ledwo odpycha od siebie maski agresorów. Zakładam ręce na piersi, po czym opieram się o ścianę brooklyńskiej kamienicy. Wciąż nie odrywam wzroku od ciemnowłosej ofiary napaści. Nie zamierzam brudzić sobie rąk do póki nie będzie to absolutnie konieczne.  Sądząc po jego stroju jest Nocnym Łowcą, po umiejętnościach- cóż.. dość kiepskim Nocnym Łowcą.
Piekielne kreatury bez problemu powalają bruneta na kolana. Chłopak wciąż jednak próbuje się bronić.  Krew sączy się z jego licznych obrażeń. Widać, że już całkowicie opadł z sił. Młody mężczyna unosi głowę, nasze spojrzenia się spotykają.

I wtedy wszystko puszcza.

Z krzykiem rzucam się w kierunku demonów, jednocześnie wyciągając dwa baty z pod licznych
warstw mojej kurtki. Wykonuję wykop z pół obrotu, powalając pierwszego z atakujących na ziemię, w tym samym czasie oplatając jeden z pejczy w wokół pasa, drugi wokół szyi następnego napastnika.  Przy pomocy solidnego kopniaka w czaszkę odbieram przytomność leżącego już na ziemi przeciwnika, drugiego wciąż dusząc, do momentu, kiedy zamienia się w kupkę prochu. Rzucam szybkie spojrzenie w stronę wykończonego bruneta. Chłopak bezsilnie leży na twardym asfalcie, nad nim zaś czają się kolejne trzy kreatury. Jednego z nich zabijam za pomocą precyzyjnego rzutu srebrnym sztyletem, prosto w serce. Zbieram z ziemi łuk atakowanego Nocnego Łowcy , po czym wbijam go pod żebra napierającego na mnie przeciwnika. Demon opada na ziemię przybierając swoją prawdziwą, obrzydliwą formę. Z wściekłością wyszarpuję broń z brzucha poczwary, zadając jednocześnie silny cios sztyletem prosto w serce.  Kiedy moje spojrzenie napotyka ostatniego żyjącego demona, ten rzuca się do ucieczki, za wszelką cenę chcąc ratować swój tchórzliwy tyłek. Żądza krwi buzuje w moich żyłach, rzucam się więc w pogoń za piekielnym pomiotem.

-Sydney- ciszy szept jednak sprowadza mnie na ziemię.
Podbiegam szybko do bruneta. Jego twarz jest nienaturalnie blada, a liczne rany pokrywają jego ciało. Opadam na kolana, rozdzieram jego koszulkę, po czym przykładam stelę do jego chłodnej klatki piersiowej rysując precyzyjne iratze.
-Proszę, niech to zadziała. Niech to zadziała.- szepczę gorączkowo.

 Zamykam oczy, po moim policzku spływa samotna łza. Opieram głowę na  jego torsie.
- Błagam, nie możesz mnie tak zostawić. – mówię zaciskając szczękę. Spoglądam z powrotem na jego kredowo- białą twarz. To wystarcza , bym podjęła decyzję, od której nie będzie odwrotu. Zrobię to, jeśli iratze nie wystarczy. Zrobię to, nie ważne jaką cenę przyjdzie nam później  za to ponieść. – Zrobię to. Nie pozwolę Ci tak po prostu odejść, Alec.

Kotki, moje kochane!
Rozdział wyszedł krótki, weny dalej mało, naprawdę ciężko pisało mi się ten rozdział. Tak czy inaczej, nie wiem czy scena walki jest dobrze opisana- jest to moja pierwsza tego typu scena, i podejrzewam, że nie jest najlepsza.  Mam nadzieję, że rozdział chociaż trochę się wam podoba.
Do następnego :*
-adeczka45

PS. KOMENTUJCIE, MISIE!!!

niedziela, 23 sierpnia 2015

Wena

Kotki, moje kochane...
Moja wena padła. Czuję jakby ktoś dosłownie ją rozjechał pociągiem, zostawiając w ten sposob jedynie krwawą miazgę. Piszę tego posta, ponieważ już chyba po raz setny w przeciągu tygodnia siadam przed laptopem, otwierając word'a I nie majac za diabła pojęcia jak zacząć nowy rozdziaļ. W tej sytuacji nie mam pojecia kiedy pojawi sie next. Bardzo was za to przepraszam. Postaram sie poinformowac wszystkich o nowym rozdziale jak tylko go wstawię. Na zakonczenie prosze was abyscie zostawili po sobie jakis slad pod tym postem. Nie wiem, mozecie wstawic mi jakis motywujacy cytat, ochranić mnie, moze to pomoze.
Kocham was, miśki
-Adeczka45

czwartek, 13 sierpnia 2015

LBA - adeczka45

Hej, kochani! Dzisiaj przychodzę do was z LBA!  Tak się składa, że ostatni raz na nominacje odpowiedziałam w lutym za co serdecznie przepraszam. No więc, przejrzałam wszystkie komentarze i dzisiaj odpowiem na wszystkie nominacje, które dostałam. Zapraszam do czytania!!!
LBA
Nominacja od Wikaa Herondale ( http:/milosc-nie-okresla-się-moralnoscia.blogspot.com)
1.       Jaki jest twój ulubiony kolor?
Aktualnie mam z tym problem. Ale do niedawna był to jeszcze miętowy. Teraz może czarny?
2.       Jak się nazywa twoja ulubiona książka?
Cieżko odpowiedzieć na to pytanie. Ostatnio zakochałam się w serii „ Oddechy” Rebeccki Donovan. Polecam, tylko przed lekturą kupcie sobie tonę chusteczek i kilka talerzy. Przy zetknięciu ze ścianą najlepiej pomagają ogarnąć rozszarpane nerwy.
3.       Jakiej słuchasz muzyki?
Szczerze to nie wiem. Różnej? Jeśli piosenka mi się podoba to jej słucham i tyle.
4.       Kim chcesz zostać w przyszłości?
Neurochirurgiem albo Architektem Wnętrz.
5.       Jakie jest twoje marzenie?
California <3 Chyba już więcej dodawać nie muszę ;)
6.        Co Cię skłoniło do założenia bloga?
Nie co, a kto, czyli Kinga <3
7.       Książka czy film?
To zależy jaki film i jaka książka.
8.       Jaki jest twój ulubiony cytat?
„ Be the change you want to see in the world” Gandhi
9.       Czym kierujesz się w życiu?
Sercem i rozumem. Choć bardziej tym drugim.
10.   Co lubisz robić w wolnym czasie?
Oglądać seriale i słuchać muzyki. Poza tym to malować, rysować, śpiewać , grać na pianinie, fotografować ( czyli wszystko co ze sztuką związane).
11.   Kto jest twoim ulubionym pisarzem lub pisarką?
Richelle Mead i Rebecca Donovan.

Nominacja od Joanna Serafin (http://oszukana-zablonkana.blogspot.com)
1.       Ulubiony kolor?
Jak pisałam wyżej, chyba czarny.
2.       Masz rodzeństwo?
Tak, mam 9-letnią siostrzyczkę- diablicę, która nie daje mi spokoju, ale i tak zrobiłabym dla niej wszystko.
3.       Masz zwierzaka?
Nie przepadam za zwierzętami. Kiedyś miałam rybki, ale zdechły. Aktualnie moja siostra ma chomika, jeśli to się liczy.
4.       Ulubiona książka/książki?
„ Oddechy’’ Rebeccki Donovan, trylogia „Lux” J. Armentrout, „ Kroniki Krwii” Richelle Mead.
5.       Ulubiona męska postać?
Dużo tego. Ale jeśli już mam wybierać to Evan z serii „Oddechy”.
6.       Ulubiona żeńska postać?
Sydney z „Kronik Krwii” Richelle Mead i Layken z „Pułapki uczuć” Colleen Hoover
7.       Skąd się wzięła nazwa twojego bloga?
Jest to jeden z moich ulubionych cytatów z DA. Poza tym chciałam w tytule zawrzeć pewnego rodzaju informacje na temat głównej bohaterki ( dla mnie jest nią Sydney).
8.       Co Cię skłoniło do napisania bloga?
Nie co, a kto, czyli Kinga.
9.       Ile czasu poświęcasz na jeden post?
Zależy od tego czy mam wenę, czy też nie. Poza tym długość rozdziału też ma w tej kwestii znaczenie. Ostatni rozdział pisałam jakieś 3 dni. Choć niektóre pomysły czy dialogi mam rozplanowane w głowie co do sekundy od paru miesięcy i ciągle je udoskonalam, bo muszą być perfekcyjne <3 <3<3
10.   Jesteś zadowolony ze swojego bloga?
Tak! Choć, co prawda, mogłoby być na nim dużo więcej rozdziałów, ale pisząc  daję z siebie wszystko.
11.   Jakie jest twoje hobby?
Malowanie, rysowanie, granie na fortepianie, śpiewanie, komponowanie, fotografowanie. W skrócie wszystko, co ze sztuką związane.

Nominacja od paulina patrycja (time-joined-us.blogspot.com)
1.       Co sądzisz o mojej twórczości?
Uważam, że jest genialna. Serio, mogłabym ją czytać bez końca ;)
2.       Czy masz jakieś uwagi co do moich blogów?
Nie. To co piszesz jest świetne, więc uważam, że nie powinnaś nic zmieniać.
3.       Jaki jest twój ulubiony cytrus?
Limonka, Mandarynka.
4.       Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić w czasie wakacji?
Powtórzę to jeszcze raz: California Dreamin’
5.       Czujesz to, że są już wakcje?
Z racji tego, że mamy 21 lipca i spałam dzisiaj do 12:30, to tak CZUJĘ WAKACJE <3<3<3
6.       Jaka jest twoja ulubiona książka?
„ Oddechy” Rebecci  Donovan.
7.       Co Cię zainspirowało do założenia bloga o takiej tematyce?
Up.
8.        Jakie jest twoje największe marzenie.
Up.
9.       Czy twoim zdaniem mam szanse na wybicie się jako pisarka?
Uważam, że sam fakt, że postanowiłaś się ujawnić i nie pisać do szuflady daje Ci już całkiem spore szanse. Dodając do tego tyle, że jesteś naprawdę dobra, myślę, że mówi już wszystko.
10.   Jaka jest twoja ulubiona czekolada?
Milka Oreo.
11.   Jaki smak lodów najbardziej lubisz?
Kocham wszystkie lody, ale mam obsesję na punkcie miętowych <3<3<3

Nominacja od Mania Maja (http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com)
1.       Co Cię najbardziej motywuje?
Wasze komentarze, miśki <3.
2.       Przyjaciele, czy rodzina?
Moi przyjaciele są również moją rodziną, więc…
3.       Ulubiona bohaterka książkowa?
Up.
4.       Ulubiony cytat?
Up.
5.       Gdzie jedziesz na wakacje, czy może zostajesz w domu?
Aktualnie jestem u babci, ale pod koniec sierpnia jadę na Sycylię.
6.       „Hobbit”-książka , czy film lepszy?
Nie czytałam książki, ale byłam na maratonie Hobbita i prawie zasnęłam więc nie należał do najlepszych.  I tak szkoda mi było Legolasa, if u know what I mean.
7.       Czarny czy biały?
Czarny.
8.       Ulubiona piosenka?
Ostatnio jest to „Listen to your heart” <3<3<3
9.       Co sądzisz o książce „ Romeo i Julia”?
Kocham <3. Tylko Romeo, och Romeo dlaczego nie poczekałeś chwili dłużej?!?!?!
10.   Czekolada, czy żelki?
To mnie zagięłaś. Nie wiem ;-;. Kocham i to i to.
11.   Wolisz lato czy zimę?
Definitywnie lato <3<3<3.

1.       Co Cię skłoniło do założenia bloga?
Nie co, a kto, czyli Kinga.
2.       Jakieś plany na wakacje?
Głównie to w końcu się wyspać :P
3.       Podaj przepis na deszczowy dzień.
Zakładam kalosze i pelerynkę, a potem idę skakać do kałuży ;)
A tak serio to szukam jakiegoś nowego serialu albo książki, parzę herbatkę i piekę ciasteczka i cieszę się chwilą.
4.       Największe marzenie?
Medycyna -> chirurgia -> pomoc ludziom
Jeśli to się liczy jako marzenie ;)
5.       Wymień 3 rzeczy, bez których nie mogłabyś żyć.
Guma do żucia, muzyka i seriale.
6.       Masz jakieś zwierzątko?
Nie.
7.       Jesteś typem bałaganiary?
Niestety tak.
8.       Masz chłopaka? Jeśli tak, podaj imię.
Nie, nie mam chłopaka.
9.       Podaj trzy zaskakujące i trzy śmieszne fakty/wydarzenia z twojego życia.
Śmieszne:
·         Kiedyś podczas odkurzania, oderwałam od ściany kaloryfer.
·         Miałam narzeczonego w przedszkolu
·         Kiedy miałam 7 lat, spadłam ze schodów i zdarłam sobie kolano. Następnie wróciłam do domu obwieściłam rodzicom, że się wykrwawię, na skutek czego umrę, wzięłam kredki i zaczęłam pisać testament.
Zaskakujące:
·         Chodziłam do szkoły muzycznej, gdzie moim głównym instrumentem był flet poprzeczny
·         Cierpię na wszelkiego rodzaju zoofobie (lek przed zwierzętami) w tym najgorsza jest kynofobia (lęk przed psami)
·         W podstawówce „przeskoczyłam” klasę (byłam jeden semestr w pierwszej klasie, drugi semestr w drugiej klasie), w wyniku czego zdecydowana większość moich znajomych jest ode mnie starsza.
10.   Do której klasy idziesz po wakacjach?
Pierwsza liceum. I powiem wam w sekrecie, że boję się jej jak diabli.
11.   Jeśli miałabyś zmienić coś w swoim wyglądzie, co by to było?
Myślę, że zrzuciłabym parę kilogramów. Ale jeśli robimy listę życzeń, to Mikołaju wydłuż mi twarz, proszę.
TAG
Nominacja od Mania Maja (http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com)
1.       Wolisz czytać trylogię, czy powieści jednotomowe?
Raczej trylogie, choć nie znoszę czekać na nowe tomy. Chciałabym mieć wszystkie tomy od razu.
2.       Wolisz czytać autorki czy autorów?
Lubię i autorów i autorki, ale w branży młodzieżowej jest zdecydowanie więcej autorek, więc…
3.       Empik czy księgarnie internetowe?
Empik.pl
4.       Wolisz ekranizację typu film czy typu serial?
Z racji tego, że seriale za bardzo odbiegają od fabuły, jako ekranizację wolę filmy. Choć uwielbiam seriale, i niektórym książkom ekranizacja w postaci w tej właśnie wyszła na dobre (mówię tu o np. Pamiętnikach Wampirów czy The 100).
5.       Wolisz czytać pięć stron dziennie czy pięć książek tygodniowo?
Nie mam zbyt dużo wolnego czasu, więc opcja pięć stron dziennie zamiast nic brzmi świetnie.
6.       Wolisz być recenzerem czy autorem?
Definitywnie autorem.
7.       Wolisz w kółko czytać dwadzieścia książek, czy sięgać po nowe?
Sięgać po nowe.
8.       Wolisz być bibliotekarzem czy sprzedawcą książek?
Żaden z tych dwóch zawodów nie leży w mojej naturze, ale jeśli muszę wybrać to chyba bibliotekarz.
9.       Ulubiony typ literatury czy wszystko poza?
Ulubiony.
10.   Książka fizyczna czy e-book?
Zawsze, bezkonkurencyjnie książki fizyczne.

Z racji tego, że w tym poście jest sporo nominacji to złamię zasady i nominuję osoby, które mnie nominowały. Mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza ;)

Nominuję do LBA:
1.       http://bo-kochac -to-niszczyc.blogspot.com

Nominuję do TAG-u:
1.       http://bo-kochac -to-niszczyc.blogspot.com

Moje pytania:
1.       Co sądzisz o mojej twórczości? Masz jakieś uwagi, czy rady?
2.       Kiedy masz urodziny?
3.       Jakie jest twoje największe marzenie?
4.       Gdybyś miał/a jutro umrzeć co chciałbyś/chciałabyś wcześniej zrobić?
5.       Jaka jest twoja ulubiona potrawa?
6.       Jaki masz kolor oczu?
7.       Masz jakieś pasje oprócz pisania? Jeśli tak, to jakie?
8.       Kim chciałbyś/chciałabyś zostać w przyszłości?
9.       Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
10.   Jaki jest twój ulubiony smak lodów?
11.   Opisz siebie w 5 słowach.

Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszelki nominacje. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
-adeczka45