Aktualności

Rozdział 23 pojawi się do 10 maja.
-adeczka45
edit: 24.04.2016

niedziela, 5 marca 2017

Epilog-Księga I/ Prolog - Księga II

Cześć, słoneczka <3
Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście i nie jesteście na mnie bardzo zły za tak długą przerwę. Miałam naprawdę dużo roboty, i w zapomniałam o mojej pasji, jaką jest pisanie. Bardzo was za to przepraszam, kochani. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze na długi czas, bo wracam do was z epilogiem/prologiem 2 części. Oby wam się spodobał.
Powiedzcie mi czy wolicie krótsze rozdziały co tydzień czy dłuższe co 2 tygodnie.
Miłego czytania, robaczki :*
-adeczka45

4 miesiące później...
***Sydney***
Obudziłam się  w ciemności…
                Nie znałam swojego imienia, nazwiska, historii. Nie pamiętałam swojej rodziny, przyjaciół, ani wrogów. Nie wiedziałam ile mam lat, która jest godzina, gdzie jestem.
                Zamrugałam, starając się dostrzec cokolwiek w mroku. Na próżno. Usiadłam, opierając dłonie o coś miękkiego. Leżę na łóżku, pomyślałam. Chyba…
                Odgłos kroków, dochodzący z korytarza, sprawił, że podskoczyłam na łóżku. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tkwię nie tylko w ciemności, ale także w ciszy. Stukot obcasów i szuranie, stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu się zatrzymały.  5 piknięć później, drzwi do pomieszczenia otworzyły się ze zgrzytem. Zasłoniłam oczy dłonią, kiedy kobieta w białym fartuchu włączyła jarzeniówki. Ilość  światła przyprawiła mnie o migrenę.
                - Wypij to. – mruknęła rudowłosa, podając mi plastikowy kubek. Była średniego wzrostu, mogła mieć może 45 lat. Miała ciemno rude włosy i orzechowe oczy. Chyba była lekarzem.
 Nieufnie zajrzałam do  naczynia, przyjmując je.  Kobieta, westchnęła ze zirytowaniem.
– To woda. Jesteś odwodniona.
                Rzeczywiście chciało mi się pić. Pochłonęłam  napój jednym haustem, po czym otaksowałam pomieszczenie wzrokiem. Białe kafelki na podłodze i ścianach, kamera w rogu, obserwująca każdy mój ruch. Metalowe łóżko, na którym siedziałam, zakopana w białej pościeli. Biała szpitalna koszula, w którą byłam ubrana. Wszystko w tym pokoju było cholernie białe.
                Po co mi lekarz, skoro już byłam martwa?
                - Jak się dzisiaj czujesz, Samantho? – spytała kobieta, przeglądając lekarskie akta.
                Samantho? Chyba mówiła do mnie.
Jak się dzisiaj czuję? Dzisiaj? Czy to oznacza, że była tu już wcześniej? Że już z nią rozmawiałam? Jak długo tu tkwię? Gdzie ja jestem? Mętlik w głowie, sprawił, że moja migrena jeszcze bardziej się nasiliła.
                - Samantho? – powtórzyła rudowłosa, wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem.
                - Gdzie jestem? – spytałam ze strachem, rozglądając się jeszcze raz po Sali. Przy zamkniętych drzwiach, stał młody, może dwudziestoletni asystent lekarki. Na jego czoło opadały luźne kosmyki ciemnych włosów i choć jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, czułam bijące od niego współczucie i troskę.  Kiedy nasze oczy się spotkały, szybko odwrócił wzrok.
                - To nie ma teraz znaczenia. – westchnęła , poprawiając okulary w grubej oprawce – Jesteś bezpieczna. A teraz powiedz mi jak się czujesz.
                Zamrugałam.
                - Zgubiona,  przestraszona. Trochę boli mnie głowa. – odparłam cicho
                - Podaliśmy je…- zaczął brunet, ale kobieta uciszyła go morderczym spojrzeniem.
Mężczyzna zacisnął mocno usta.
- A jak ramię?
Zaskoczona spojrzałam na prawe ramię. Jasna biel bandaża kontrastowała z brązową plamą krwi, zaschniętej na nim. Spróbowałam nim poruszyć. Ani drgnęło. To musi być jakiś żart. Cholerny żart. Zamrugałam, starając się odgonić łzy, które napłynęły mi do oczu. To nie może być prawda.
- Boli?-spytała łagodnie rudowłosa.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie…nie czuję jej.- wyszeptałam.
Kobieta westchnęła, przeczesując włosy.
- Przykro mi to mówić, ale sama jesteś sobie temu winna. Gdybyś pozwoliła podać sobie Rohypnol* bez awantury, do niczego by nie doszło.- warknęła – Odzyskasz sprawność w ręce za jakiś tydzień. – dodała, po czym odwróciła się do chłopaka. – Postaw ją do pionu, Lexus. Pan Verlac chce ją widzieć za godzinę. –rzuciła, po czym wyszła z Sali, pozostawiając nas samych.
Brunet zamknął za nią drzwi, po czym podszedł do mojego łóżka. Ujął mój podbródek w palce, po czym podniósł moją twarz do światła. Obejrzał dokładnie moją twarz, po czym westchnął, biorąc plastikowy kubek z wózka.
- Wypij to. – mruknął, podając mi naczynie.
Zajrzałam do środka.
- Co to?- błękitny płyn wcale nie wyglądał dobrze.
- Po prostu to wypij, Syd. – wyszeptał, a ja drgnęłam, kiedy ostatnie słowo
Syd. Sydney. To było właśnie  moje imię. Tylko skąd on to wiedział?
Przystawiłam kubek  do ust, lecz zanim upiłam łyk zerknęłam na niego podejrzliwie.
- Dlaczego niby miałabym Ci zaufać?
Chłopak popatrzył na mnie ze smutkiem, odwracając się plecami do kamery, tak by ni było mnie widać.
- Bo jestem jedyną osobą, która tak jak ty chce stąd uciec. I to jak najszybciej. Zanim wykończą nas wszystkich.
 --------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentujcie, misie!
*Rohypnol - lek powodujący utratę świadomości, anamnezję