W rozdziale pojawiają się przekleństwa. Czytasz na własną odpowiedzialność!
***Clary***
-Chciałbym wam coś powiedzieć.- donośny głos Alec'a skutecznie ucina wszelkie rozmowy. Wszystkie spojrzenia odwracają się w stronę mówiącego bruneta. Chłopak splata nerwowo palce, jego blada twarz, napawa mnie niepokojem.
- O co chodzi, Alec?- pyta Izzy, niecierpliwie wpatrując się w oczy brata.
Nocny Łowca głośno przełyka ślinę, mocno zaciskając zęby.
- Postano...- drżący głos nastolatka pokazuje jego poddenerwowanie. Brunet bierze 3 głębokie oddechy, uspokajając się nieco. - Postanowiłem ujawnić się przed rodzicami.
Wypowiedziane na jednym tchu słowa, sprawiają, że w pomieszczeniu zalega grobowa cisza.
Pierwsza z szoku otrząsa się Izzy, mocno przytulając się do brata. Łzy dumy spływają po jej zarumienionych policzkach, wsiąkając w t-shirt krewnego.
- Nie mówisz poważnie.
Gwałtownie odwracam głowę w stronę, z której dochodzi wściekły głos. Gniewne spojrzenie czarnowłosej, jeszcze przed chwilą tulącej się do ramienia Thomas'a, spoczywa na skulonej postaci Alec'a.
-Nie możesz tego zrobić, Al. Nie pozwolę Ci na to.
Zaskoczony chłopak wpatruje się w Sydney, szukając w jej obliczu śladu blefu.
- To ty powiedziałaś mi, żebym nie wstydził się miłości.- odpowiada cicho brunet.
- Mówiłam, żebyś sobie jej nie odmawiał, a nie o tym byś ogłaszał ją całemu światu, na litość boską!
Ból na twarzy Alec'a, odrobinę łagodzi jej rozwścieczenie. Czarnowłosa wzdycha cicho, przeczesując hebanowe kosmyki palcami.
- Al, zranienie Cię to naprawdę ostatnia rzecz, której teraz chcę.- przez jej nieskazitelną twarz przemyka niejednoznaczny grymas- Ale...- wahanie w jej głosie sprawia, że nagle dziewczyna, ta niesamowita dziewczyna stojąca przed nami wydaje się bardziej... ludzka?
-Rozmawiałeś o tym chociaż z Bane'm?
Na dźwięk nazwiska czarownika, policzki niebieskookiego przybierają różaną barwę.
- Tak myślałam.- stwierdza gorzko Syd
- To nie jego sprawa. I prawdę mówiąc, Syd, Ciebie to też nie dotyczy.
W pomieszczeniu na chwilę zapada cisza, którą przerywa pozbawiony krzty wesołości śmiech szarookiej.
- Mnie to nie dotyczy?! -dziewczyna kręci głową z powątpieniem, po czym odwraca spojrzenie błyszczących tęczówek w stronę płomieni.- Naprawdę, myślisz,że mnie to nie dotyczy? Boże, Alec, nie sądziłam, że jesteś aż tak ślepy.
Pełne usta Nocnej Łowczyni rozciągają się w smutnym uśmiech, kiedy młoda kobieta kontynuuje swoją wypowiedź.
-Nie wiem co w tobie jest Alexandrze, ale zależy mi na tobie. Nigdy wcześniej tego nie czułam. Tej cholernej potrzeby utrzymania Cię przy życiu. Na anioła, przecież to śmieszne! Lubię Cię, naprawdę. Byłbyś dobrym przyjacielem. Szkoda, że nigdy nim nie zostaniesz. Ale tak czy inaczej nie pozwolę Ci tego zrobić.
- Niech Cię szlag, Sydney!- wzdrygam się słysząc podszyty furią krzyk czarnowłosego- Zrobię to czy Ci się to podoba czy nie!
- Po moim trupie. Jeśli będę musiała zakuć Cię w kajdany, ogłuszyć i wywieźć na Syberię, zrobię to. I wierz mi, w porównaniu z tym co zrobią Ci ludzie, których nazywasz rodzicami, to będzie jak pobyt w Spa! Nie masz pojęcia do czego Robert jest zdolny.
Imię czterdziestolatka wypowiedziane niczym najgorsze przekleństwo, wciąż obija mi się w uszach.
- Jeśli jeszcze raz powiesz choćby złe słowo na temat Roberta lub Maryse, to przysięgam, że...- zaciśnięta szczęka Jace'a sygnalizuje, że blondyn niedługo już nie wytrzyma.
-Że co?! Uderzysz mnie?!-pyta sarkastycznie Sydney, zerkając na jego złożone pięści- No dalej!
- Jestem pewien, że twój chłopaczek na posyłki dobrze się tobą zajmie.- mówi, rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Thomasa.
- Jesteś prawdziwym chujem, Wayland.- w oczach czarnowłosej dostrzegam autentyczną rządzę mordu. Wygląda jakby miała zaraz rzucić się na chłopaka.- Pewnie odziedziczyłeś to po mamusi. Ona też była niezłą suką.
- Jak ty właśnie nazwałaś moją mamę?- mój głos rozbrzmiewa w pomieszczeniu, zanim zdążę się powstrzymać.
Boże, Clay- rzuca wściekle Nocna Łowczyni, obracając się w moją stronę- Mówiłam o Sharon, nie o Joce...- urywa niespodziewanie, nagle zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
Otwieram w oszołomieniu oczy, niedowierzająco wpatrując się w szarooką.
-Co powiedziałaś?- zimny głos Jace'a przecina gęstniejące powietrze w pokoju niczym lecący sztylet.
Czarnowłosa rzuca spanikowane spojrzenie Thomasowi, który podchodzi do niej szybkim krokiem. Chłopak pochyla się w jej stronę, szepcząc jej coś do ucha. W odpowiedzi Sydney lekko kiwa głową.
- Co do cholery powiedziałaś?!- wściekły głos blondyna znów atakuje dziewczynę.
Nastolatka rzuca się w kierunku drzwi wyjściowych, blondyn szybko podąża jej śladem.
- Daj jej spokój.- oziębły głos młodego Penhallow'a, zastępującego złotookiemu drogę, jeszcze bardziej rozjusza siedemnastolatka.
Ja jednak wciąż stoję w bez ruchu, a jedna myśl odbiera mi zdolność mowy.
Sydney, czego nam nie powiedziałaś?
-------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Nie mam już siły go sprawdzać, więc jak wyłapiecie jakieś błędy to dajcie znać w komentarzu. Przepraszam za brak odzewu z mojej strony przez tak długi czas, ale moja wena umierała. Następny rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia.
-adeczka45
- Al, zranienie Cię to naprawdę ostatnia rzecz, której teraz chcę.- przez jej nieskazitelną twarz przemyka niejednoznaczny grymas- Ale...- wahanie w jej głosie sprawia, że nagle dziewczyna, ta niesamowita dziewczyna stojąca przed nami wydaje się bardziej... ludzka?
-Rozmawiałeś o tym chociaż z Bane'm?
Na dźwięk nazwiska czarownika, policzki niebieskookiego przybierają różaną barwę.
- Tak myślałam.- stwierdza gorzko Syd
- To nie jego sprawa. I prawdę mówiąc, Syd, Ciebie to też nie dotyczy.
W pomieszczeniu na chwilę zapada cisza, którą przerywa pozbawiony krzty wesołości śmiech szarookiej.
- Mnie to nie dotyczy?! -dziewczyna kręci głową z powątpieniem, po czym odwraca spojrzenie błyszczących tęczówek w stronę płomieni.- Naprawdę, myślisz,że mnie to nie dotyczy? Boże, Alec, nie sądziłam, że jesteś aż tak ślepy.
Pełne usta Nocnej Łowczyni rozciągają się w smutnym uśmiech, kiedy młoda kobieta kontynuuje swoją wypowiedź.
-Nie wiem co w tobie jest Alexandrze, ale zależy mi na tobie. Nigdy wcześniej tego nie czułam. Tej cholernej potrzeby utrzymania Cię przy życiu. Na anioła, przecież to śmieszne! Lubię Cię, naprawdę. Byłbyś dobrym przyjacielem. Szkoda, że nigdy nim nie zostaniesz. Ale tak czy inaczej nie pozwolę Ci tego zrobić.
- Niech Cię szlag, Sydney!- wzdrygam się słysząc podszyty furią krzyk czarnowłosego- Zrobię to czy Ci się to podoba czy nie!
- Po moim trupie. Jeśli będę musiała zakuć Cię w kajdany, ogłuszyć i wywieźć na Syberię, zrobię to. I wierz mi, w porównaniu z tym co zrobią Ci ludzie, których nazywasz rodzicami, to będzie jak pobyt w Spa! Nie masz pojęcia do czego Robert jest zdolny.
Imię czterdziestolatka wypowiedziane niczym najgorsze przekleństwo, wciąż obija mi się w uszach.
- Jeśli jeszcze raz powiesz choćby złe słowo na temat Roberta lub Maryse, to przysięgam, że...- zaciśnięta szczęka Jace'a sygnalizuje, że blondyn niedługo już nie wytrzyma.
-Że co?! Uderzysz mnie?!-pyta sarkastycznie Sydney, zerkając na jego złożone pięści- No dalej!
- Jestem pewien, że twój chłopaczek na posyłki dobrze się tobą zajmie.- mówi, rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Thomasa.
- Jesteś prawdziwym chujem, Wayland.- w oczach czarnowłosej dostrzegam autentyczną rządzę mordu. Wygląda jakby miała zaraz rzucić się na chłopaka.- Pewnie odziedziczyłeś to po mamusi. Ona też była niezłą suką.
- Jak ty właśnie nazwałaś moją mamę?- mój głos rozbrzmiewa w pomieszczeniu, zanim zdążę się powstrzymać.
Boże, Clay- rzuca wściekle Nocna Łowczyni, obracając się w moją stronę- Mówiłam o Sharon, nie o Joce...- urywa niespodziewanie, nagle zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała.
Otwieram w oszołomieniu oczy, niedowierzająco wpatrując się w szarooką.
-Co powiedziałaś?- zimny głos Jace'a przecina gęstniejące powietrze w pokoju niczym lecący sztylet.
Czarnowłosa rzuca spanikowane spojrzenie Thomasowi, który podchodzi do niej szybkim krokiem. Chłopak pochyla się w jej stronę, szepcząc jej coś do ucha. W odpowiedzi Sydney lekko kiwa głową.
- Co do cholery powiedziałaś?!- wściekły głos blondyna znów atakuje dziewczynę.
Nastolatka rzuca się w kierunku drzwi wyjściowych, blondyn szybko podąża jej śladem.
- Daj jej spokój.- oziębły głos młodego Penhallow'a, zastępującego złotookiemu drogę, jeszcze bardziej rozjusza siedemnastolatka.
Ja jednak wciąż stoję w bez ruchu, a jedna myśl odbiera mi zdolność mowy.
Sydney, czego nam nie powiedziałaś?
-------------------------------------------------------------------------
Misie, moje kochane! Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Nie mam już siły go sprawdzać, więc jak wyłapiecie jakieś błędy to dajcie znać w komentarzu. Przepraszam za brak odzewu z mojej strony przez tak długi czas, ale moja wena umierała. Następny rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia.
-adeczka45
Uuuu...
OdpowiedzUsuńCóż za końcówka.
A rozdział cuuudo :*
Życzę dalszej weny :D
Nie no myślałam że je*ne Koooooochammmmmm i chce jeszcze !!!
OdpowiedzUsuń