Fanfary, proszę!!! Udało mi się napisać ten rozdział. Nareszcie. Mam nadzieję, żę rozdział wam się spodoba, bo naprawdę długo się nad nim męczyłam.
Liceum mnie dobija. Serio. Mam taki nawał nauki, że o mamuniu.
Rozdziały postaram się pisać krótsze, ale będę je wstawiać częściej. Nowy pojawi się prawdopodobnie w następny weekend. Nie przedłużając, zapraszam do czytania.
-adeczka45
---------------------------------------------------------------------------------------------
Liceum mnie dobija. Serio. Mam taki nawał nauki, że o mamuniu.
Rozdziały postaram się pisać krótsze, ale będę je wstawiać częściej. Nowy pojawi się prawdopodobnie w następny weekend. Nie przedłużając, zapraszam do czytania.
-adeczka45
---------------------------------------------------------------------------------------------
*** Clary***
Sygnał nowej wiadomości, wydobywający się z mojej
komórki, przerywa odgłos szurania ołówka
po cienkim papierze. Z irytacją zwlekam się z łóżka, by odczytać sms’a. Od
mojej ‘kłótni’ z Jace’em minęło dobre
kilka godzin. Cały ten czas spędziłam siedząc w swoim pokoju, płacząc nad
beznadziejnymi rysunkami, które wychodziły spod moich rąk. Bądźmy szczerzy. Ten dzień jest do dupy.
Odblokowuję telefon, otwieram ikonkę wiadomości. O słodki
Jezu! Czymże zasłużyłam sobie na
wiadomość od szanownej panny Sydney Cairstairs?!
„ Clay1, zbierz wszystkich w
kuchni. Teraz. To pilne.
-S.”
Niedoczekanie. Skoro to takie
pilne, niech sama to zrobi. Nie mam zamiaru ruszać się z łóżka.
Z powrotem zakopuję się w
pościeli, lecz w pomieszczeniu znów rozlega się odgłos telefonu.
-Co znowu?!-warczę w przestrzeń, chwytając
do ręki elektroniczne ustrojstwo.
„Chodzi o Alec’a”
Dobra, może jednak ruszę tyłek.
Ale do Jace’a się nie pofatyguję. Za żadne skarby świata.
Związuję włosy w koński ogon,
zmywam rozmyty tusz z powiek, po czym
przeciągam rzęsy nową warstwą maskary. Na mój rozciągnięty t-shirt, narzucam
tylko sportową bluzę, pasującą do dresu, który mam na sobie. Dla rozładowania
emocji, biorę jeden z sztyletów leżących na mojej toaletce, po czym precyzyjnym
rzutem wbijam go w łazienkowe drzwi. Uśmiecham się do siebie, po czym szybkim
krokiem wychodzę z pokoju.
Już jakieś pięć minut później
całą trójką siedzimy w umówionym miejscu. Po chwili na korytarzu możemy wychwycić
odgłos kroków, ciche sapanie napawa mnie niepokojem. I wtedy w drzwiach
pojawiają się oni. Przemoczeni, bladzi, zakrwawieni. Na widok swojego
półprzytomnego parabatai, Jace w oka mgnieniu zrywa się z krzesła, żeby już po
chwili pomóc Sydney, która zwyczajnie przytaszczyła tu rannego, posadzić go na
drewnianym krześle. Zaniepokojona
Isabelle od razu podbiega do brata, badając jego obrażenia, a następnie przy
pomocy wilgotnego kawałka materiału zmywa krew z jego twarzy i poranionych
ramion.
-Co na Anioła, wam się stało?-
pyta Jace, ofensywnie patrząc na Sydney. Ta zaś, jak gdyby nic się nie stało,
podchodzi do kuchennego blatu, zaparzając sobie kawę.
Następnie z gracją wsuwa się na jedno z dębowych,
barowych stołków, pociągając przy tym łyk espresso. Z kieszeni kurtki wyciąga swojego IPhone’a,
po czym zaczyna coś na nim pisać, wciąż
ignorując poddenerwowane rodzeństwo.
-Zaatakowały mnie.-ku zaskoczeniu
wszystkich w kuchni rozbrzmiewa głos, już w pełni przytomnego Alec’a. Brunet
natarczywie wpatruje się w Sydney, jakby dzięki temu mógł poznać wszystkie jej
sekrety. Dziewczyna jednak ewidentnie powstrzymuje się przed odwzajemnieniem
spojrzenia.
-Kto Cię zaatakował?-
poddenerwowany ton Isabelle rozbrzmiewa w kuchni.
-Demony.-dodaje chłopak, wciąż
nie odrywając wzroku od pięknej twarzy czarnowłosej. Nocna łowczyni wypija
kolejny łyk kawy, zaciska szczękę, splatając ręce na piersiach.
-Jak do tego doszło?!- pyta
krzykiem Izzy, wciąż próbując pozbyć się śladów po ranach krewnego.
-I dlaczego ona nie ma nawet
jednego cholernego zadrapania?!-wybucha Jace
-Tak się składa, że ‘ona’ ma uszy
i wszystko słyszy.- opanowany głos Sydney rozlega w pomieszczeniu. Dziewczyna
ciągle wpatruje się w ekran komórki, jakby
wszystko dookoła zniknęło.
Młoda Lightwood , starannie zmywa
krew, obserwując mimikę twarzy brata. Alec stanowczym ruchem odpycha od siebie
ręce siostry, cały czas wyczekująco patrząc na szarooką. Isabelle jednak nie
poddaje się, chcąc za wszelką cenę oczyścić rany bruneta.
- Do diabła, Izzy!-wybucha
chłopak- Nic mi się nie stało, do chole…!
Huk uderzenia pięścią o drewniany
blat przerywa wypowiedź nastolatka. Zaskoczone twarze odwracają się w stronę, z
której pochodzi odgłos. Czarnowłosa gniewnie ściska szczękę, zaciskając dłonie
w pięści.
- Omal zginąłeś, Alec!-
podniesiony głos Sydney, sprawia, że żadne z nas nie potrafi się ruszyć,- Omal
zginąłeś i mówisz, że nic Ci się nie stało?! Czy ty w ogóle próbowałeś je
zabić?!- wykrzykuje dziewczyna, po czym zrezygnowana opuszcza głowę. Ukrywa twarz
w dłoniach, a jej cichy szept rozpływa
się w przestrzeni.-Omal zginąłeś.
Zszokowani wpatrujemy się w
skuloną postać nastolatki. Nocna łowczyni unosi głowę, wykonuje głęboki wdech.
Szybko wypuszcza całe powietrze nagromadzone w płucach, otwierając powieki. Błyskawicznym
ruchem ręki sięga po filiżankę, po czym dopija resztkę espresso. Z trzaskiem odstawia naczynie na ceramiczny
talerzyk, pewnie wyładowując w ten sposób swoją złość
Zrezygnowany Alec przeczesuje dłonią swoje kasztanowe włosy.
Rzuca jeszcze jedno spojrzenie w stronę czarnowłosej, po czym podnosi się z
krzesła, ruszając do wyjścia.
-Dobra, niech stracę.- opanowany
głos Sydney, rozlega w pomieszczeniu-
Będę Cię trenować.
W Sali przez chwilę panuje absolutna cisza, którą już po chwili przerywa
gromki śmiech.
Zirytowana spoglądam w stronę, z
której wydobywa się odgłos. Jace… A któżby inny.
- Będziesz go trenować??? Nie, no
naprawdę, dobry żart.- mówi, wciąż trzęsąc się ze śmiechu.
Rzucam oceniające spojrzenie w
stronę czarnowłosej. Wszystkie mięśnie
jej smukłego ciała napięły się, niczym u geparda oczekującego do skoku. Jej
zaciśnięta szczęka sygnalizowała furię, a przepełnione rządzą krwi szare
tęczówki spoglądądają wściekle na blondyna.
-Sądzisz, że potrafisz zrobić to
lepiej?- jej głos przecina powietrze niczym najszybsza strzała.
- Na tysiąc procent.- mówi z
przekąsem Jace- Kotku.
W następnej chwili już leży na
ziemi.
***Sydney***
Rozstawiam ramiona blondyna na
szerokości barków, jednocześnie
przyciskając jego nadgarstki do
marmurowej posadzki. Chłopak próbuje mi się wyrywać, jednak bez większego
sukcesu.
-Daj mu spokój, Cairstair.- głos
Isabelle sprowadza mnie na ziemię.
Z szałem podnoszę się z blondyna,
jednocześnie odwracając się w stronę brunetki.
- Chcesz skończyć na jego miejs…?-
urywam w połowie słowa. Czuję jak krew odpływa z mojej twarzy.
Wpatruję się w niebieski kamień
zawieszony na jej szyi. Cofam się o krok, zginając się wpół. Mam wrażenie, jakby ktoś właśnie kopnął mnie w brzuch. Wszystko
wokół wiruje, zbiera mi się na wymioty. Kontury tracą swą ostrość,
pomieszczenie rozmazuje się przed moimi
oczyma.
A ja znów leżę na
łące. Wiatr rozwiewa zielone źdźbła trawy, czysta niczym łza woda strumienia
lśni w blasku słońca. Zamykam oczy, wdychając świeże wiosenne powietrze. Czuję
jak jego dłonie bawią się moimi kruczoczarnymi włosami, zaplata ich kosmyk
wokół swojego palca. Składa lekki pocałunek na moim czole. Układa swoje ciało
tuż obok mojego. Wtula twarz w zagłębienie mojej szyi, czuję jak wdycha mój
zapach. Chwyta moją rękę, splatając nasze palce. Unosi moją dłoń do ust, po czym
całuje moje knykcie.
Uśmiecham się lekko,
delikatny wietrzyk gładzi moją twarz. Czuję jak podnosi skalny odłamek wiszący
na mojej szyi ku słońcu, oczami wyobraźni widzę jak z zafascynowaniem przygląda
się, mieniącemu się w świetle słonecznym kamieniowi .
-Jesteś tytanem, Sunny.-
jego ciszy szept łaskocze moją szyję.- Jesteś silniejsza niż wszyscy inni. Dasz
radę każdemu.-mruczy do mojego ucha.- Wiem, że dasz.
- Ile razy mówiłam,
żebyś mnie nie tak nie nazywał?-pytam ze śmiechem
Otwieram oczy od razu
napotykając te piękne tęczówki, które tak bardzo kochałam.
Chłopak uśmiecha się
do mnie, a ja podnoszę się z ziemi. Siadam na jego kolanach, on otula mnie
swoimi ramionami. Młody mężczyzna przybliża swoją twarz do mojej.
-Już nie będę.-nasze
oddechy łączą się, wdychamy to samo powietrze. – Sunny.
Widząc moją nadąsaną
minę, wybucha śmiechem. Popycham go na miękkie podłoże, po czym siadam na nim
okrakiem. Chłopak szczerzy się do mnie, a ja przewracam oczyma. Prawdę mówiąc w
tej chwili mało mnie obchodzi to, jak
mnie nazywa. Liczy się tylko to, że on należy do mnie, a ja do niego.
Jego radosny śmiech,
sprawia, że nie potrafię dłużej się na niego złościć. Pochylam się nad nim, po
czym przyciskam wargi do jego ust, całując go delikatnie. Wtulam się w ciało mężczyzny,
przytulam głowę do jego klatki piersiowej. Słucham bicia jego serca, ten spokojny rytm
ukaja moje nerwy.
Uderzenie, uderzenie,
przerwa.
Uderzenie, uderzenie,
przerwa.
Uderzenie, uderzenie,
przerwa.
- Tak bardzo Cię
kocham.- jego głos otacza mnie ze wszystkich stron- Nie pozwolę, żeby ktoś Cię
skrzywdził, Sunny. Nigdy.
I pomyśleć, że kiedyś w to wierzyłam…
----------------------------------------------------------------------------------------------
Dla ciekawych tak wygląda tytanowy naszyjnik Syd/Isabelle ( bo miały ten sam hihihihi)
----------------------------------------------------------------------------------------------
Dla ciekawych tak wygląda tytanowy naszyjnik Syd/Isabelle ( bo miały ten sam hihihihi)
To było genialne. Kiedy Clace ogarnie że nie są rodzeństwem, huh? Syd - martwi się o Aleca. Słooodko XD Ciekawi mnie, kim jest ten chłopak z końcówki. I skąd naszyjnik Sydney wzięła Isabelle? Przeczuwam, że zamieszany w to jest jej chłopak.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, pozdrawiam i powodzenia w szkole!
Wera ;*
PS. Co sądzisz o obsadzie serialu? Mi osobiście pasuje tylko Isabelle, Alec (uwielbiam. Taki przystojny. Idealny. Jeśli Dominic się nie wykaże jako Jace, chyba zacznę shippować w serialu Maleca jeszcze bardziej niż Clace XD). Pół na pół pasuje mi Harry jako Magnus. W zwiastunach nie wyglądał tragicznie, ale jest niższy od Aleca.
Z wyglądu dużo bardziej wolałam filmowego Magnusa. ^^
Tfu! Tam nie powinno być jej chłopak, tylko tamten chłopak XD
UsuńObsada serialu, nie jest zła. Nie bardzo jestem zadowolona z Dominia jako Jace. Do aktorki grajacej clary nic nie mam, Simon tez jest spoko. Isbelle jest przepiekna, ale i tak nie przebije sliczniusiego Alec'a<3<3<3
UsuńAktor grajacy Valentine'a juz zawsze pozostanie dla mnie krolem Henrykiem z Reign, a Harrego bedzie ciezko shipowac z kimkolwiek innym niz Tiną. Co nie zmienia faktu, ze ubóstwiam obu panów.
Ps. A kto powiedzial, ze Clace nie jest rodzenstem, hihihi( ah, ten moj szatański śmiech XD?
-Adeczka45
O.o *wytrzeszcza przerażona oczy* O, nie. Nawet się nie waż. Nie zrobisz tego. XD
UsuńRozdział generalny. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńSuuuuper Boski rozdział xD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że następny pojawi się szybko!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział *BOSKI*! Super, że ci wena wróciła i zapowiada się super. I cały blog jest super i... dobra chwila...*ufff*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, już kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam i życzę więcej weny :*
P.S. zapraszam do mnie na nowy rozdział i ładny naszyjnik wybrałaś <3