***Sydney***
-Liczę do trzech, Alexandrze - rzucam z irytacją- Potem już nie będę taka miła.
Brunet przykrywa swoją twarz poduszką, jęcząc w nią żałośnie.
- Nigdzie się stąd nie ruszam. - burczy
W odpowiedzi przewracam oczyma, szarpiąc brzeg jego kołdry. Chłopak jednak pociąga ją z powrotem w swoją stronę.
- Raz. - liczę, tupiąc nogą z niecierpliwością - Dwa. - Znów próbuję odebrać niebieskookiemu przykrycie, lecz ten uparcie o nie walczy. - Trzy. Wstawaj, Alec. - mówię, opierając dłonie na biodrach. - Rusz ten leniwy tyłek.
Całkowicie ignorując moją osobę, nocny łowca obraca się z boku na bok, wtulając twarz głębiej w poduszkę.
- Sam tego chciałeś - warczę z irytacją, po czym wychodzę z pokoju
Po chwili wracam z dzbankiem pełnym lodowatej wody. Z chytrym uśmiechem, zakradam się w kierunku młodego Lightwood'a.
Ciecz z pluskiem ląduje na jego głowie, przemaczając do suchej nitki pościel oraz szary t-shirt, w który ubrany jest brunet.
Jednak nawet ta metoda nie jest w stanie wyciągnąć go z łóżka.
Zrezygnowana opadam na łózko, bezczynnie wpatrując się w sufit.
-Dlaczego nie chcesz, żebym powiedział rodzicom?- pyta Alec po chwili milczenia.
- A dlaczego ty nie chcesz się zwlec z łóżka? - odpowiadam pytaniem na pytanie
- Nie należę do rannych ptaszków. - mruczy pod nosem - Twoja kolej.
- Moja kolej? Na co? - Słodki uśmiech rozlewa się na moich ustach, kiedy zawzięcie mrugam rzęsami.
- Nie udawaj głupiej, Sydney - mówi, podnosząc się do pozycji siedzącej - Odpowiedz na moje - dodaje, spoglądając w moje oczy.
Przez chwilę toczymy walkę na spojrzenia, w której żadne z nas nie chce odpuścić.
- Zawrzyjmy układ. - mruczę, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego - Jeśli zwleczesz się z łóżka i przyłożysz do treningu odpowiem na jedno twoje pytanie.
Słysząc moją ofertę, brunet parska śmiechem.
- Jedno pytanie? To za mało. - odpowiada z przekąsem - Chcę pięciu.
Teraz to ja nie potrafię powstrzymać się od parsknięcia.
- Nie ma takiej opcji. Jedno pytanie.
- Cztery. - licytuje się Alec
- Jedno.
- Cztery.
- Dwa. Niech stracę. - mruczę z irytacją
Chłopak jednak się nie poddaje.
- Trzy.
- Dwa.
- Cztery.
- Dwa.
-Pięć.
Patrzę na niebieskookiego z politowaniem.
- Jedno. - rzucam tylko
- Dobra, niech będą dwa! - burczy brunet z nadąsaniem, na co uśmiecham się z wyższością - Ale musisz udzielić jasnej i zgodnej z prawdą odpowiedzi.
- Skoro muszę - narzekam, wznosząc oczy ku niebu - A teraz wstawaj. Na odpowiedzi przyjdzie czas po treningu.
Brunet z beztroskim uśmiechem wyskakuje z łóżka i dłonią odgarnia ociekające wodą kosmyki, które cisną mu się do oczu.
- Zacznijmy ten trening.
Słysząc moją ofertę, brunet parska śmiechem.
- Jedno pytanie? To za mało. - odpowiada z przekąsem - Chcę pięciu.
Teraz to ja nie potrafię powstrzymać się od parsknięcia.
- Nie ma takiej opcji. Jedno pytanie.
- Cztery. - licytuje się Alec
- Jedno.
- Cztery.
- Dwa. Niech stracę. - mruczę z irytacją
Chłopak jednak się nie poddaje.
- Trzy.
- Dwa.
- Cztery.
- Dwa.
-Pięć.
Patrzę na niebieskookiego z politowaniem.
- Jedno. - rzucam tylko
- Dobra, niech będą dwa! - burczy brunet z nadąsaniem, na co uśmiecham się z wyższością - Ale musisz udzielić jasnej i zgodnej z prawdą odpowiedzi.
- Skoro muszę - narzekam, wznosząc oczy ku niebu - A teraz wstawaj. Na odpowiedzi przyjdzie czas po treningu.
Brunet z beztroskim uśmiechem wyskakuje z łóżka i dłonią odgarnia ociekające wodą kosmyki, które cisną mu się do oczu.
- Zacznijmy ten trening.
***
- Zasada numer jeden - mój donośny głos rozchodzi się echem po sali - Zawsze. - mówię, podnosząc sztylet z podłogi. Biorę szybki zamach, celując. - Bądź. -kontynuuję, wypuszczając broń w stronę ściany wspinaczkowej, z której aktualnie korzysta Alec - Przygotowany.
Z ust bruneta ucieka cichy okrzyk, kiedy w ostatniej chwili uchyla się przed szybującym nożem. Ostrze wbija się w drewnianą płytkę w odległości dwóch centymetrów od jego głowy.
- Co to miało być, Syd? - pyta wściekle.
Wzruszam ramionami.
- Zasada numer jeden. - odpowiadam ze słodkim uśmiechem
Alec schodzi kilka metrów w dół przy użyciu lin i haków, po czym zeskakuje na ziemię.
- Nie podoba mi się ta zasada. - oświadcza stanowczo
- Nie musi Ci się podobać. - tłumaczę - Liczy się tylko to, że masz za zadanie ją stosować. - dodaję, udając się w kierunku najtrudniejszej części ścianki. Teraz moja kolej na wspinaczkę. - 20 okrążeń - nakazuję
Lightwood wydaje udręczony bieg, po czym rozpoczyna bieg wokół sali.
Ściągam gumkę do włosów z nadgarstka, po czym związuję nią włosy w niedbałego kucyka, Pozwalam by kilka luźnych pasm, łagodnie okalało moją twarz, kiedy stawiam bosą stopę na wystającym kamieniu. W tej części nie występują liny ani haki. Jestem tu tylko ja i naga skała. Idealnie.
W zamyśleniu umieszczam dłonie w wgłębieniach w wyższej partii ścianki, podrywając się w ten sposób z ziemi. Szybko pokonuję kolejne metry, aż docieram do końca nawisu skalnego.
- Szybciej, Alec! - krzyczę, wdrapując się na czubek występu. Kucam, lekko balansując na krawędzi.
Chłopak przyspiesza, o włos nie potykając się o własne stopy. Jego głośne dyszenie świadczy o tym, że jest u kresu wytrzymałości. Czeka nas dużo pracy, myślę, obserwując jak staje w miejscu , ukończywszy 20 okrążenie. W wycieńczeniu brunet opiera dłonie na kolanach, zginając się w pół.
- Co teraz?- sapie cicho, szukając mnie wzrokiem - Syd?
- Tu jestem. - rzucam, przyciągając jego uwagę.
Alec w przerażeniu wytrzeszcza oczy, kiedy w końcu mnie zauważa.
- Zabijesz się, Sydney - mówi zszokowany - Złaź stamtąd.
Uśmiecham się beztrosko słysząc jego słowa.
- Nic mi nie będzie, Al.
- Proszę, zejdź na dół, Syd - błaga. W jego oczach dostrzegam czystą udrękę.
Przewracam oczami. Rozglądam się po sali, szukając jakiego ekscytującego sposobu zejścia ze ścianki. Trochę niżej, w odległości około pięciu metrów, znajduje się zawieszona pod sufitem, obręcz gimnastyczna. Uśmiecham się pod nosem, kiedy wzrok Alec'a podąża za moim, sprawiając, że na twarzy bruneta pojawia się panika. Krew odpływa z policzków nocnego łowcy, domyślając się co zamierzam zrobić.
- Sydney, nawet nie... - urywa, kiedy mocno odpycham się od skalnego nawisu. Lecę, wyciągając ramiona przed siebie, by za chwilę mocno złapać się metalowego okręgu. Dłońmi chwytam się dolnej części, wykonując dwa obroty w powietrzu, Ponowne znalezienie się na ziemi, kosztuje mnie już tylko podwójne salto w tył. - ...próbuj. - kończy chłopak, kiedy, ląduję na ziemi, w niskim przysiadzie.
Adrenalina krąży w moich żyłach, wywołując ogromny śmiech na moich usta. Wolnym krokiem podchodzę do Alec'a, który wpatruje się we mnie z oszołomieniem.
- Urwałaś się z cyrku, czy co? - pyta po chwili milczenia
Parskam śmiechem, posyłając mu sójkę w bok, przez co chłopak odwzajemnia mój uśmiech.
- Czy to twoje pierwsze pytanie?
- Nie. Moje pierwsze pytanie pozostaje bez zmian.
Słysząc jego odpowiedź, spuszczam wzrok.
- Alec... - zaczynam cicho, lecz nie dane jest mi skończyć.
- Po prostu odpowiedz, Syd. - mruczy pod nosem
Wzdycham cicho przeczesując włosy palcami. Bezmyślnie wpatruję się w podłogę, unikając w ten sposób wzroku czarnowłosego.
- Proszę, Sydney.- dodaje cicho
Głęboki smutek w jego głosie, sprawia, że po chwili ciszy spoglądam mu w oczy. W jego spojrzeniu dostrzegam ból, przygnębienie i niepewność. I w tej jednej, krótkiej chwili chcę zrobić coś coś czego nigdy nie chciałam zrobić w stosunku do nieznajomej mi osoby. Chcę go przytulić, pozwolić mu oprzeć głowę na moim ramieniu, wtulić twarz w moją szyję.
- Chcę wiedzieć.
Biorę głęboki oddech, odgradzając się od niechcianych myśli i uczuć. Są teraz naprawdę ostanią rzeczą jakiej potrzebuję.
- Nie masz pojęcia, co robi twój ojciec w Idrysie, prawda?- zaczynam delikatnie.
- Wiemy to co nam mówi: pracuje nad tajnym projektem dla Clave.
Słysząc te słowa, parskam mrocznym śmiechem.
- Jego badania może i są tajne, ale na pewno nie zlecone przez Clave. - mówię z powątpieniem - Pracują nad czystością krwi Nocnych Łowców. - dodaję cicho
- Oni? - pyta brunet dociekliwie
- Zjednoczony krąg. - odpowiadam po chwili wahania
- Co?! - Chłopak wytrzeszcza oczy. - Krąg się zjednoczył? - kontynuuje szeptem.
W odpowiedzi kiwam głową.
- Czy Rada o tym wie?
Patrzę na niego z politowaniem.
- Myślisz, że gdyby o tym wiedzieli, twój ojciec wciąż by żył?
Brunet puszcza moje pytanie mimo uszu.
- Mówiłaś, że badają naszą czystość krwi. Co masz przez to na myśli?
- Próbują stworzyć perfekcyjnych nocnych łowców. Testują mieszanie krwi, eksperymentują na już istniejących mieszańcach. Ich celem jest wytępienie tych niedoskonałych i zastąpienie ich ulepszonymi wersjami.
- Chcą stworzyć perfekcyjny gatunek.- szepcze oszołomiony Alec - W ich mniemaniu jestem wadliwym egzemplarzem, huh? - pyta z gorzkim uśmiechem
- Nie chcesz przedłużyć linii czystej krwi. - mówię cicho - Uważają, że to wada, której nie można zaakceptować.
- Moja matka też w tym siedzi? -W jego głosie ból miesza się z wściekłością i rozgoryczeniem.
- Wie o ich działalności.
- Nie mogę w to uwierzyć. -warczy po chwili - Nie wierzę, że wie o tym i nic z tym nie robi. Po prostu nie wierzę! - Jego dłonie zaciskają się w pięści, ukazując poziom jego gniewu. Odwraca się na pięcie, po czym rusza w kierunku worka treningowego, pragnąc wyładować na nim swą złość.
Zanim jednak dociera do urządzenia, zatrzymuje się wpół kroku.
- Ty wiedziałaś. - rzuca lodowatym tonem
Odwraca się ponownie w moją stronę, a ja mogę dostrzec furię w jego oczach.
- Jak długo o tym wiesz, Sydney?! Jak długo?! - krzyczy wzburzony
Milczę, unikając jego spojrzenia. Chłopak rusza do mnie szybkim krokiem.
- Kto jeszcze o tym wie?!
- Członkowie kręgu - ci nowi i starzy; - mówię, głośno przełykając slinę - James, Thomas i... - urywam w połowie zdania
- I kto?! Kto do cholery, na to pozwala?! - Podszyty furią głos nocnego łowcy, sprawia, że przerażona odpowiadam na pytanie.
- Inkwizytor. - wypalam cicho
- No to są chyba jakieś jaja. - rzuca Alec, wplatając palce we włosy - Nie sądziłem, że Inkwizytor może być aż takim tchórzem.
Słysząc sposób w jaki mówi o mężczyźnie, mocno zaciskam szczęki. Nikt, ale to nikt nie będzie go nazywał tchórzem.
- Jeśli jeszcze raz - warczę wściekle, podchodząc w stronę bruneta - nazwiesz mojego ojca tchórzem, to przysięgam, żę...
- Twojego ojca? - wyłapuje brunet, otwierając oczy w szoku.
Zastygam w bezruchu orientując się co właśnie powiedziałam. Blednę, uważnie obserwując zachowanie niebieskookiego.
Chłopak parska mrocznym śmiechem, od którego przechodzi mnie zimny dreszcz.
- Nie wierzę, że wcześniej tego nie zauważyłem.- mówi szorstko - W końcu jesteś taka perfekcyjna!!!- krzyczy, akcentując ostatnie słowo. - To stąd wiesz o tym wszystkim, co? Pozwalasz kręgowi wzorować się na sobie?!
Słysząc jego słowa, milczę wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
- Alec, ja...
- Skończ.- syczy- Jesteś nie lepsza niż moi rodzice.- Jego głos ocieka czystą nieposkromioną nienawiścią.
Chłopak, rusza w stronę wyjścia z pomieszczenia, szturchając mnie po drodze barkiem. Odwracam się, patrząc jak oddala się ode mnie. Odchodząc, Alec przystaje w progu, spoglądając na mnie przez ramię.
- Życzę miłego dnia, Samantho. - rzuca z pogardą, wychodząc z sali.
- Co teraz?- sapie cicho, szukając mnie wzrokiem - Syd?
- Tu jestem. - rzucam, przyciągając jego uwagę.
Alec w przerażeniu wytrzeszcza oczy, kiedy w końcu mnie zauważa.
- Zabijesz się, Sydney - mówi zszokowany - Złaź stamtąd.
Uśmiecham się beztrosko słysząc jego słowa.
- Nic mi nie będzie, Al.
- Proszę, zejdź na dół, Syd - błaga. W jego oczach dostrzegam czystą udrękę.
Przewracam oczami. Rozglądam się po sali, szukając jakiego ekscytującego sposobu zejścia ze ścianki. Trochę niżej, w odległości około pięciu metrów, znajduje się zawieszona pod sufitem, obręcz gimnastyczna. Uśmiecham się pod nosem, kiedy wzrok Alec'a podąża za moim, sprawiając, że na twarzy bruneta pojawia się panika. Krew odpływa z policzków nocnego łowcy, domyślając się co zamierzam zrobić.
- Sydney, nawet nie... - urywa, kiedy mocno odpycham się od skalnego nawisu. Lecę, wyciągając ramiona przed siebie, by za chwilę mocno złapać się metalowego okręgu. Dłońmi chwytam się dolnej części, wykonując dwa obroty w powietrzu, Ponowne znalezienie się na ziemi, kosztuje mnie już tylko podwójne salto w tył. - ...próbuj. - kończy chłopak, kiedy, ląduję na ziemi, w niskim przysiadzie.
Adrenalina krąży w moich żyłach, wywołując ogromny śmiech na moich usta. Wolnym krokiem podchodzę do Alec'a, który wpatruje się we mnie z oszołomieniem.
- Urwałaś się z cyrku, czy co? - pyta po chwili milczenia
Parskam śmiechem, posyłając mu sójkę w bok, przez co chłopak odwzajemnia mój uśmiech.
- Czy to twoje pierwsze pytanie?
- Nie. Moje pierwsze pytanie pozostaje bez zmian.
Słysząc jego odpowiedź, spuszczam wzrok.
- Alec... - zaczynam cicho, lecz nie dane jest mi skończyć.
- Po prostu odpowiedz, Syd. - mruczy pod nosem
Wzdycham cicho przeczesując włosy palcami. Bezmyślnie wpatruję się w podłogę, unikając w ten sposób wzroku czarnowłosego.
- Proszę, Sydney.- dodaje cicho
Głęboki smutek w jego głosie, sprawia, że po chwili ciszy spoglądam mu w oczy. W jego spojrzeniu dostrzegam ból, przygnębienie i niepewność. I w tej jednej, krótkiej chwili chcę zrobić coś coś czego nigdy nie chciałam zrobić w stosunku do nieznajomej mi osoby. Chcę go przytulić, pozwolić mu oprzeć głowę na moim ramieniu, wtulić twarz w moją szyję.
- Chcę wiedzieć.
Biorę głęboki oddech, odgradzając się od niechcianych myśli i uczuć. Są teraz naprawdę ostanią rzeczą jakiej potrzebuję.
- Nie masz pojęcia, co robi twój ojciec w Idrysie, prawda?- zaczynam delikatnie.
- Wiemy to co nam mówi: pracuje nad tajnym projektem dla Clave.
Słysząc te słowa, parskam mrocznym śmiechem.
- Jego badania może i są tajne, ale na pewno nie zlecone przez Clave. - mówię z powątpieniem - Pracują nad czystością krwi Nocnych Łowców. - dodaję cicho
- Oni? - pyta brunet dociekliwie
- Zjednoczony krąg. - odpowiadam po chwili wahania
- Co?! - Chłopak wytrzeszcza oczy. - Krąg się zjednoczył? - kontynuuje szeptem.
W odpowiedzi kiwam głową.
- Czy Rada o tym wie?
Patrzę na niego z politowaniem.
- Myślisz, że gdyby o tym wiedzieli, twój ojciec wciąż by żył?
Brunet puszcza moje pytanie mimo uszu.
- Mówiłaś, że badają naszą czystość krwi. Co masz przez to na myśli?
- Próbują stworzyć perfekcyjnych nocnych łowców. Testują mieszanie krwi, eksperymentują na już istniejących mieszańcach. Ich celem jest wytępienie tych niedoskonałych i zastąpienie ich ulepszonymi wersjami.
- Chcą stworzyć perfekcyjny gatunek.- szepcze oszołomiony Alec - W ich mniemaniu jestem wadliwym egzemplarzem, huh? - pyta z gorzkim uśmiechem
- Nie chcesz przedłużyć linii czystej krwi. - mówię cicho - Uważają, że to wada, której nie można zaakceptować.
- Moja matka też w tym siedzi? -W jego głosie ból miesza się z wściekłością i rozgoryczeniem.
- Wie o ich działalności.
- Nie mogę w to uwierzyć. -warczy po chwili - Nie wierzę, że wie o tym i nic z tym nie robi. Po prostu nie wierzę! - Jego dłonie zaciskają się w pięści, ukazując poziom jego gniewu. Odwraca się na pięcie, po czym rusza w kierunku worka treningowego, pragnąc wyładować na nim swą złość.
Zanim jednak dociera do urządzenia, zatrzymuje się wpół kroku.
- Ty wiedziałaś. - rzuca lodowatym tonem
Odwraca się ponownie w moją stronę, a ja mogę dostrzec furię w jego oczach.
- Jak długo o tym wiesz, Sydney?! Jak długo?! - krzyczy wzburzony
Milczę, unikając jego spojrzenia. Chłopak rusza do mnie szybkim krokiem.
- Kto jeszcze o tym wie?!
- Członkowie kręgu - ci nowi i starzy; - mówię, głośno przełykając slinę - James, Thomas i... - urywam w połowie zdania
- I kto?! Kto do cholery, na to pozwala?! - Podszyty furią głos nocnego łowcy, sprawia, że przerażona odpowiadam na pytanie.
- Inkwizytor. - wypalam cicho
- No to są chyba jakieś jaja. - rzuca Alec, wplatając palce we włosy - Nie sądziłem, że Inkwizytor może być aż takim tchórzem.
Słysząc sposób w jaki mówi o mężczyźnie, mocno zaciskam szczęki. Nikt, ale to nikt nie będzie go nazywał tchórzem.
- Jeśli jeszcze raz - warczę wściekle, podchodząc w stronę bruneta - nazwiesz mojego ojca tchórzem, to przysięgam, żę...
- Twojego ojca? - wyłapuje brunet, otwierając oczy w szoku.
Zastygam w bezruchu orientując się co właśnie powiedziałam. Blednę, uważnie obserwując zachowanie niebieskookiego.
Chłopak parska mrocznym śmiechem, od którego przechodzi mnie zimny dreszcz.
- Nie wierzę, że wcześniej tego nie zauważyłem.- mówi szorstko - W końcu jesteś taka perfekcyjna!!!- krzyczy, akcentując ostatnie słowo. - To stąd wiesz o tym wszystkim, co? Pozwalasz kręgowi wzorować się na sobie?!
Słysząc jego słowa, milczę wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
- Alec, ja...
- Skończ.- syczy- Jesteś nie lepsza niż moi rodzice.- Jego głos ocieka czystą nieposkromioną nienawiścią.
Chłopak, rusza w stronę wyjścia z pomieszczenia, szturchając mnie po drodze barkiem. Odwracam się, patrząc jak oddala się ode mnie. Odchodząc, Alec przystaje w progu, spoglądając na mnie przez ramię.
- Życzę miłego dnia, Samantho. - rzuca z pogardą, wychodząc z sali.
--------------------------------------------------------------------
Hej, słoneczka!
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Dzisiaj dużo Salec'a ( tak specjalnie dla ciebie Wera :*), ale przynajmniej coś się dzieje xD.
Nowy rozdział prawdopodobnie 22 maja.
Komentujcie, proszę !!!
Całusy,
-adeczka45
Boski, boski, boski... <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne i życzę dalszej weny! ;)
Dzięki, kochana :*
UsuńCudooooo
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekać następnego !!!!!!
Cieszę się, że rozdział się podobał :)
Usuń-Adeczka45
Ekstra!!! Niecierpliwie czekam na kolejny! :-)
OdpowiedzUsuń♡♡♡
UsuńMożna się jakoś z Wami skontaktować? Na e-mail'u na przykład?
OdpowiedzUsuńPs. Świetny rozdział! (Obserwuję i czytam od początku, ale nigdy nie komentowałam :P) i jedno pytanko... ile jest Was wszystkich adminek piszących, 3 tak? Bo trochę się pogubiłam Xd
Wielkie dzięki za komentarz :*
UsuńMożna się ze mną skontaktować przez maila: moronada@gmail.com
Jeśli chodzi o liczbę adminek stale piszących to jestem tu tylko ja. Kinga, która była współzałożycielką bloga, nie wyrabiała się ze szkołą, a Julia, okazjonalnie pomaga mi z rozdziałami ( rozdział 22). Historia, którą piszę jest praktycznie moją własną twórczością, na podstawie mojego poplątanego pomysłu XD
Jeszcze raz dziękuję za kom i mam nadzieję na kontakt :*
-adeczka45
http://dziecko-ksiezyca.blogspot.com/ - ZAPRASZAM DO MNIE! Zaczynam dopiero więc mam prolog, ale jutro powinnam dodać rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńRazjelu! Co. Tu. Się. Dzieje?! ;>
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze... jestem zaszokowana! Przeczytałam tego bloga całego i ...
Razjelu! Cudo <3
Sydney - jest świetna! Swoją drogą ciekawe kogo wybierze xd ( a może nikogo? Xd)
Clary i Jace... No cóż xd Fajnie poczytać o obściskiwaniu się kogoś innego niż Clace, ale mam nadzieję, że będą razem :-)
KRĄG!!! Jaaa. No teraz to oszalałam ! Nowi członkowie! :-)
Chyba mało mi Isabelle ;/ ale pojawi się jej troszkę, co nie? ;>
Najbardziej jednak czekam na Maleca <3<3 (tak, tak . Mam obseję ;*)
Powodzenia z pisaniem! ;)
Jesteś genialna! <3
- Ash
Może będę monotematyczna, ale rozdział serio boski <3 Piszesz genialnie i coraz lepiej!!! Zakochuję się w blogu od nowa :*
OdpowiedzUsuńPs. Nominacja LBA: więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/05/lba.html