Z dedykacją dla wszystkich tych, którzy komentują i tym samym dają mi niezłego kopa do działania. Dziekuję, kochani :*
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
***Sydney***
- Zobaczyłaś ducha czy jak?- pyta Nathan, kiedy siada na
sofie naprzeciwko mnie.
Ja natomiast wciąż wpatruję się ekran laptopa, przeklinając
siebie w duchu. Jak mogłam do tego
dopuścić?! Jak mogłam w ogóle olać Mel?! Jak?! No jak?!
- Coś w tym stylu – odpowiadam, nie odrywając wzroku od
jasnego wyświetlacza. Mam wrażenie, że za chwilę rozpadnę się na kawałki.
Zrezygnowana przeczesuję dłonią moje ciemne włosy. Opieram
podbródek na wewnętrznej stronie lewej dłoni, po czym przenoszę wzrok na zdezorientowanego
Nate’a. Posyłam mu wymuszony uśmiech, a następnie szybkim ruchem ręki zamykam
srebrne urządzenie z postanowieniem, że zajmę się tym później.
- Powiesz mi co się stało? – pyta niepewnie brunet, a ja
zapadam się jeszcze głębiej w skórzanej kanapie.
W odpowiedzi tylko kręcę przecząco głową. Pakuję komputer do czarnej torby, po
czym zerkam na mój nietknięty kawałek ciasta. Zupełnie straciłam na niego
ochotę.
- Chodźmy stąd. –rzucam po chwili nieznośnej ciszy. Nathan wydaje
się lekko zaskoczony, ale przystaje na moją propozycję. Zwinnie wstaję z
kanapy, jednocześnie zarzucając torbę na
ramię. Przed wyjściem Latynos kupuje dla nas jeszcze po kubku gorącej
czekolady. Kiedy stoimy już pod drzwiami kawiarni, brunet szarmancko podaje mi
ramię, które z ochotą przyjmuję.
- Opowiedz mi coś o sobie. –proponuję, w momencie kiedy
dochodzimy do parku. Odurzający zapach bzów, miesza się z delikatną wonią
jaśminu, przyprawiając mnie o zawrót głowy.
- Coś o sobie, mówisz?-Nathan zastanawia się chwilę nad
odpowiedzią- Hmmm… Studiuję filologię hiszpańską na Yale. Jestem na 3 roku, ale
wciąż nie wybrałem specjalizacji. Lubię
fotografię i stare samochody. Sport to
mój żywioł i chyba próbowałem już wszystkich dyscyplin. Najlepiej idzie mi w
pływaniu synchronicznym.-kończy.
Patrzę na niego zaskoczona.
Próbuję utrzymać poważną minę, ale kąciki moich ust drgają coraz
bardziej. Jeszcze chwilę próbuję się opanować, lecz kiedy spoglądam w jego szafirowe oczy, wybucham śmiechem. W
urzekających tęczówkach bruneta dostrzegam radosne ogniki. Kiedy nareszcie udaje mi się uspokoić,
chłopak kontynuuje.
- Tak naprawdę to trenuję tenisa. Czasami chodzę na ściankę
wspinaczkową. Lubię pływać, ale nie koniecznie synchronicznie. – dodaje po
chwili, śmiejąc się pod nosem
Przez chwilę idziemy w przyjemnej ciszy. Lekki, wiosenny wiatr rozwiewa moje włosy, w tym
samym czasie delikatnie owiewając moją smukłą szyję. Wypijam resztę słodkiej czekolady. Przyjemne ciepło
rozchodzi się po moim ciele.
- Ja też lubię pływać.- rzucam, przerywając milczenie.-
Najbardziej w jeziorze w środku nocy.- Mówię po czym staję na palcach.
Przykładam usta do jego ucha, dodając szeptem- Nago.
Nate zatrzymuje się zszokowany, omal nie wylewając na siebie
wciąż gorącego napoju. Uśmiecham się z satysfakcją. Jego policzki przybierają rumianą barwę. Obserwując
jego reakcję, ponownie parskam śmiechem. Chwytam chłopaka za rękę, po czym puszczam się
biegiem w stronę najbliższej lodziarni.
***Clary***
- Zagrajmy w „Prawdę”.- proponuje James, kiedy w końcu
docieramy do kuchni.
Siadam na jednym z barowych stołków znajdujących się w
pomieszczeniu i sięgam po jabłko. Brunet zaparza nam zieloną herbatę, po czym
zajmuje krzesło obok mnie. Zielonooki podsuwa mi parujący kubek.
-Niech będzie.– mówię, z wdzięcznością przyjmując naczynie z
gorącym naparem. – Ty zaczynasz.
- Hmmm…Co przedstawiał twój pierwszy rysunek, który
zapamiętałaś?-pyta chłopak po chwili namysłu
- To chyba Gargamel– mówię, śmiejąc się na to wspomnienie.- Kiedy byłam mała, mama
nie pozwalała mi oglądać bajek. No może poza „Scooby Doo!”. Smerfy były
ulubioną bajką Simona. –wyjaśniam- Zawsze kiedy oglądaliśmy u niego telewizję,
musiały to być właśnie te okropne, małe, niebieskie kreatury. Kiedyś tak bardzo mnie zdenerwował, że
postanowiłam go przestraszyć i narysowałam Gargamela na jednej ze ścian w jego
pokoju. Simon twierdzi, że mój rysunek
do dzisiaj dręczy go w koszmarach .- kończę i razem z James’em wybuchamy
śmiechem.
Jego śmiech brzmi tak pięknie… I tak bardzo znajomo.
- Dość obszerna odpowiedź.- zauważa brunet- Twoja kolej.
-Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Zielony. Jaka jest
twoja ulubiona pora roku?
-Wiosna. – mówię-Masz rodzeństwo?
-Tak. Jesteś szczęśliwa?- pyta, a szczerość w jego oczach
sprawia, że przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
-Jest ciężko. Ale doceniam wszystkie szczęśliwe chwile i
małe rzeczy. Co łączy Cię z Sydney?
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, Clary.-odpowiada, a w jego
głosie wychwytuję nutę… zawodu?- Jaka jest twoja ulubiona potrawa?-pyta
zielonooki, szybko zmieniając temat.
-Pizza?-nie wiem, czemu moja odpowiedź brzmi bardziej jak
pytanie.-Gdybyś miał jutro umrzeć, co chciałbyś wcześniej zrobić?
- Planujesz coś?- pyta żartem, lecz w jego oczach dostrzegam
powagę i ból. Brunet toczy jakąś wewnętrzną walkę- widzę to na jego twarzy. Po
chwili znów spogląda mi w oczy.- Myślę, że zrobiłbym to.- mówi, po czym
przyciąga mnie do siebie.
Zaskoczona, próbuję się odsunąć, lecz chłopak nie wypuszcza
mnie z swoich ramion. Bezradna, poddaję się cichemu pragnieniu, wtulenia się w
jego ciało. Ukrywam twarz w zagłębieniu jego szyi, James nie przestaje tulić
mnie do siebie. Wdycham jego zapach, po
czym zamykam oczy. Nie wiem jak długo tkwimy w tej pozycji, ale moja herbata
pewnie zdążyła już wystygnąć. Chłopak przyciska swoje usta, do moich włosów,
składając delikatny pocałunek na czubku mojej głowy, a ja pierwszy raz od
dłuższego czasu czuję się bezpieczna.
Czuję, jakbym w końcu znalazła powrotną drogę do domu.
- Przeszkadzam w czymś?- znajomy głos, sprawia, że w
pośpiechu odsuwamy się od siebie. Z
paniką spoglądam na wściekła twarz Jace’a. Mój żołądek zaciska się w supeł.
Instynktownie szukam drogi ucieczki, przed jego oskarżającym spojrzeniem.
- Muszę już iść.- mówi James, po czym pośpiesznie wychodzi z
pomieszczenia, zanim zdążę go zatrzymać.
-I jak było?- chłód w głosie blondyna sprawia, że moje serce
ponownie pęka na maleńkie kawałeczki.
-Przestań.
-Co mam przestać robić, Clary?- mówi, a nienawiść utkwiona w
jego słowach rani mnie bardziej niż gdyby rzucił we mnie sztyletem.- To nie ja
obściskuję się z obcymi kolesiami.- rzuca, a ja gniewnie zaciskam szczęki.
- Jak śmiesz mi cokolwiek wypominać!-krzyczę, a krew buzuje
w moich żyłach. Jeszcze chwila, a wybuchnę.- Całowałeś się z Sydney. Flirtujesz
z nią cały czas!
- To co innego.- syczy Jace, zaciskając pięści- Nie ślinię
się na jej widok, tak jak ty to robisz w pobliżu James’a.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi!
Słysząc moje słowa, blondyn wybucha bezdusznym śmiechem.
-To dokładnie to co łączy mnie z Sydney. – jego lodowaty
głos, sprawia, że nie jestem wstanie dłużej zatrzymać łez.-Też jesteśmy tylko
przyjaciółmi. Seks-przyjaciółmi.
Odwracam się do niego tyłem, nie chcąc by dostrzegł rozpacz
i ból na mojej twarzy. Jego słowa ranią mnie dogłębnie.
- Dlaczego to robisz?-pytam cicho, nie umiejąc powstrzymać
drżenia głosu.
-Bo Cię kocham, Clary!-krzyczy wściekle, choć w jego słowach
wychwytuję nutę żalu i cierpienia. Moje serce szybko łomocze w piersi, a gorąca
krew dudni w moich uszach. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to przyznał. I choć
mam ochotę rzucić mu się w ramiona, wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić.
-Brat powinien kochać swoją siostrę.- szepczę, przybierając
bezbarwny ton.
Po chwili czuję bliskość Jace’a, który mocnym szarpnięciem
obraca mnie w swoją stronę. Ból rozlewa
się po moim barku, sprawiając, że kolejne gorące łzy spływają po moich
policzkach.
- Czy ty naprawdę jesteś aż tak głupia?!- wrzeszczy chłopak przyciągając mnie mocniej do siebie-
Clary, ja cię KOCHAM. Jestem w tobie cholernie zakochany!- kończy szeptem, a
rozpacz wymalowana w jego oczach, rozdziera moją duszę na miliony kawałeczków.
Uciążliwy ból ramienia daje znów o sobie znać, więc znów
próbuję się wyrwać z uścisku
blondyna. On jednak z wściekłością
zaciska rękę jeszcze mocniej potęgując moje cierpienie.
- Puść mnie, Jace,- mój udręczony, błagalny szept przecina
powietrze.- To boli.
Złotooki jak na zawołanie odsuwa się, z przerażeniem wpatrując
się w moją wykrzywioną z udręki twarz.
-Clary, ja… Boże, tak strasznie Cię
przepraszam… Ja nie chciałem.- tłumaczy
się, jednocześnie próbując mnie przytulić. Ja go jednak odrzucam, bojąc się, że
jeśli mu na to pozwolę, może mnie znów skrzywdzić. Zszokowany Jace, tylko kręci
głową, po czym z prędkością światła wybiega z kuchni. A ja? Ja osuwam się na
ziemię, wpadając w histeryczny płacz. Ukrywam twarz w dłoniach, równocześnie przyciągając
do siebie kolana. Płaczę jak nigdy dotąd, a mój cichy szloch, rozchodzi się
echem po pomieszczeniu. I w tym jednym jedynym
momencie naprawdę, szczerze żałuję , że kiedykolwiek poznałam Jace’a Waylanda.
Cześć, kochani!
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba, a ja osobiście
jestem z niego zadowolona.
Jeszcze raz, chcę bardzo
podziękować Werze i Ali, za polecenie
tego bloga. To naprawdę wiele dla mnie znaczy :*
Dzisiaj lub jutro pojawi się post ze wszystkim zaległymi nominacjami,
za które również serdecznie dziękuję.
Co do nowego rozdziału, myślę, że może uda mi się go wstawić
przed końcem tygodnia.
Zapraszam do komentowania.
Do następnego,
-adeczka45
Hmm... A ja wciąż zaliczam się do tej dedykacji? XD Bo wiem, że w pewnym momencie przestałam komentować (czego żałuję)... :(
OdpowiedzUsuńTo tak, przejdźmy do rzeczy. Moje reakcje kolejno:
*NIEEE SYDNEEEY!!! TY MASZ BYĆ Z ALEKIEM!!!
*James, krzesło obok? Nie pozwalają sobie!!! Dziesięć metrów z daleka!!! ONA JEST JACE'A!!!
*Co ty wyprawiasz?! Idioto, wal się od Clary, nie wolno ci jej całować, ona ma faceta!!! (Nawet jeśli o tym nie wie XD) ODSUŃ SIĘ!
*Jace, ty dupku!!! Czy ty serca nie masz?!...
*...AAA!!! Przyznał się że ją kocha!!! (I tu nwm czy się nadal wsciekać czy być szczęśliwa, więc jestem pół na pół XD)
*Clary, jesteś tak niesamowicie głupia! ON CIĘ KOCHA DO JASNEJ CIASNEJ, NIE ODRZUCAJ GO!!!
.
.
.
Tyle właśnie emocji w tak krótkim czasie wywołuje we mnie ten blog ^^ <3
A tak na marginesie, Jace ma złote oczy, nie niebieskie ;)
To chyba tyle. Tak więc życzę weny i pozdrawiam,
Wera ;*
O matko nie wiem jak mam to skomentować. Tyle emocjo. Bosko ^^
OdpowiedzUsuńAaaasaaaa rozdział genialny, niesamowity i wgl nie wiem co jeszcze bym mogła napisać !
OdpowiedzUsuńO MG! !!!!!
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity. Wywołuje tyle emocji na raz. Pisze na telefonie wiec będzie krótko.
Niesamowity rozdział i w 100% zgadzam się z Wera & Ala. Powyższy komentarz opisuje wszystko idealnie.
Naprawdę nie wiem co napisać.
Pozdrawiam i czekam na NEXT!!!!!!