***Sydney***
- Sydney???
Leniwie unoszę powieki. Zapalam nocną lampkę i rozglądam się po ciemnym pokoju, w którym się znajduję. W pamięci próbuję odtworzyć zdarzenia ostatniej nocy, ale zaraz po kolacji z James' em film się urywa. Nie wiem nawet jak powrotem trafiłam do Instytutu. Jeszcze raz obrzucam spojrzeniem pomieszczenie. Oprócz mnie nie ma tu nikogo. Zdezorientowana marszczę brwi.
- Jesteś tam, skarbie?- znów rozlega się znajomy głos
Mrugam i dopiero po chwili kojarzę, że głos rozlega się w mojej głowie.
-Tommy?- pytam w myślach, zerkając na pierścień spoczywający na moim palcu.
-Mam świetną wiadomość.- choć tak naprawdę, słyszę tylko urywki jego myśli, potrafię w nich wyczuć podekscytowanie.
Zerkam na zegarek. Jest 4:00. Na Anioła, on ma naprawdę genialne wyczucie .
- Możesz się streszczać. Tutaj, w Ameryce ludzie próbują jeszcze spać.
- Obudziłem Cię? Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tych cholernych stref czasowych.
-Do rzeczy, Thomas!
- Chciałem Ci, tylko przekazać, że za 2 dni nie będą już dla nas problemem.
Gwałtownie unoszę się do pozycji siedzącej.
- Skończyłeś szkolenie?- z podekscytowania moje serce zaczyna szybciej bić.
-Idź już spać. Widzimy się w czwartek.
Zanim jednak zapadam w sen, szepczę jeszcze w przestrzeń:
- Trzymam za słowo.
--------------------------------------------------------------------------------
Jakieś 3 godziny później...
Kiedy w końcu się budzę, postanawiam, że za żadne skarby świata nie mam ochoty na śniadanie w towarzystwie rodziny Lightwoodów. Natomiast kawa i naleśniki w jednym z Nowojorskich barów brzmią całkiem nieźle. Powoli zwlekam się z łóżka i podchodzę do szafy. Po chwili decyduję się na koszulę w biało-wiśniową kratę i obowiązkowo czarne rurki. Szybko maluję rzęsy i pozwalam, by moje ciemne włosy luźno opadały na ramiona. Ze względu na to, ze na zewnątrz wciąż jest jeszcze chłodno, zakładam płaszcz w kolorze bordo i czarne wiązane buty. Kiedy jestem już gotowa biorę do ręki telefon, a także ulubione słuchawki i wychodzę za drzwi.
- Sydney???
Leniwie unoszę powieki. Zapalam nocną lampkę i rozglądam się po ciemnym pokoju, w którym się znajduję. W pamięci próbuję odtworzyć zdarzenia ostatniej nocy, ale zaraz po kolacji z James' em film się urywa. Nie wiem nawet jak powrotem trafiłam do Instytutu. Jeszcze raz obrzucam spojrzeniem pomieszczenie. Oprócz mnie nie ma tu nikogo. Zdezorientowana marszczę brwi.
- Jesteś tam, skarbie?- znów rozlega się znajomy głos
Mrugam i dopiero po chwili kojarzę, że głos rozlega się w mojej głowie.
-Tommy?- pytam w myślach, zerkając na pierścień spoczywający na moim palcu.
-Mam świetną wiadomość.- choć tak naprawdę, słyszę tylko urywki jego myśli, potrafię w nich wyczuć podekscytowanie.
Zerkam na zegarek. Jest 4:00. Na Anioła, on ma naprawdę genialne wyczucie .
- Możesz się streszczać. Tutaj, w Ameryce ludzie próbują jeszcze spać.
- Obudziłem Cię? Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tych cholernych stref czasowych.
-Do rzeczy, Thomas!
- Chciałem Ci, tylko przekazać, że za 2 dni nie będą już dla nas problemem.
Gwałtownie unoszę się do pozycji siedzącej.
- Skończyłeś szkolenie?- z podekscytowania moje serce zaczyna szybciej bić.
-Idź już spać. Widzimy się w czwartek.
Zanim jednak zapadam w sen, szepczę jeszcze w przestrzeń:
- Trzymam za słowo.
--------------------------------------------------------------------------------
Jakieś 3 godziny później...
Kiedy w końcu się budzę, postanawiam, że za żadne skarby świata nie mam ochoty na śniadanie w towarzystwie rodziny Lightwoodów. Natomiast kawa i naleśniki w jednym z Nowojorskich barów brzmią całkiem nieźle. Powoli zwlekam się z łóżka i podchodzę do szafy. Po chwili decyduję się na koszulę w biało-wiśniową kratę i obowiązkowo czarne rurki. Szybko maluję rzęsy i pozwalam, by moje ciemne włosy luźno opadały na ramiona. Ze względu na to, ze na zewnątrz wciąż jest jeszcze chłodno, zakładam płaszcz w kolorze bordo i czarne wiązane buty. Kiedy jestem już gotowa biorę do ręki telefon, a także ulubione słuchawki i wychodzę za drzwi.
Idąc w stronę wyjścia sprawdzam jeszcze skrzynkę mailową. Cholera... 6 nieprzeczytanych wiadomości od Mellissy. Pochłonięta czytaniem, nie zauważam chłopaka, z którym przez przypadek się zderzam. Telefon wypada mi z ręki.
- Patrz jak chodzisz- warczę, schylając się po urządzenie.
- Przepraszam, ja...
Z irytacją podnoszę wzrok na chłopaka. Ku mojemu zaskoczeniu jest to Alec Lightwood.
Lustruję go spojrzeniem. Mój wzrok zatrzymuje się na książce, którą trzyma w ręce. Czytając tytuł, mimowolnie się uśmiecham.
- Nie można przeżyć na nowo czasu, który już raz się przeżyło. - recytuję z pamięci.
Widząc zdezorientowaną minę nocnego łowcy, kiwam brodą w kierunku powieści.
- "Wielki Gatsby"- tłumaczę
Na jego twarzy pojawia się nikły uśmiech.
- Czytałaś?
- Jedna z moich ulubionych. - odpowiadam po chwili
Alec przygląda mi się z zainteresowaniem.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która czyta klasykę, jaką znam.
Uśmiecham się z rozbawieniem.
- Wezmę to za komplement.
- Co tak właściwie tu robisz?- pyta- Nie idziesz na śniadanie?
- Mam zamiar zjeść coś na mieście.
Alec uśmiecha się przebiegle.
- Znam idealne miejsce.
________________________________________________________
Przepraszam kochani, że tak długo musieliście czekać, ale szkoła daje w kość.
Rozdział wyszedł kiepski, ale przynajmniej jest.
Next pojawi się prawdopodobnie w okolicach piątku, bo musze zdać najpierw egzaminy gimnazjalne. Powodzenia, wszystkim piszącym ;)
Mam nadzieję, że skomentujecie
~adeczka45
Świetny rozdział! już nie mogę się doczekać piątku!!!
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Nie mogę doczekać się kiedy będzie piątek. :*
OdpowiedzUsuńUuuuu Alec I Sydney!
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej...
Hmmm... Salec!!! (Sydney+Alec) Salec??? Dobra, stop. To brzmi prawie jak smalec. Zapomnij, że to napisałam.
OdpowiedzUsuńOkay, teraz spróbuję być poważna, więc się trzymaj...
Nie no, nie mogę. To nie w moim stylu. Muszę swoje zdanie wyrazić tak otwarcie, jak się tylko da, bo eksploduję XD
No więc: Wielki Gatsby? To jest klasyka? Hahahah, tytuł ZUPEŁNIE na to nie wskazuje. Genialny jest. Hehehe... Może ja to wygooglam sobie i zobaczę, co to jest?
FITZGERALD!!! GENIALNE NAZWISKO!!!
Okay, nwm co się ze mną dziś dzieje. Idę dalej czytać Wikipedię...
Dobra, za długie to. Uznajmy, że wierzę w to, że to klasyka (pomimo genialnego tytułu XD )
Tommy!!! Mmmmm, "skarbie"? Rzygam tęczą XD Ktoś tu jest chyba ZA-BU-JA-NY!!! I mają pierścienie fearie, kradzieje jedne =D Kto nie będzie problemem? NO KTO?!?!?! CHCĄ ZLIKWIDOWAĆ CLACE I SPÓŁKĘ?! NIEEEE!!!
No właśnie, gdzie Clace i spółka?
Dobra, ja kończę. Czekam do piątku <3
Wera ;*
PS. Powodzenia na egzaminach! Nie daj się zabić i niech los ci sprzyja!!! (taaa, IŚ rządzi XD )
Co jest ze mną nie tak?!?!?! Piszę długie i bezsensowne komentarze... Nie przeszkadzają ci? Albo poprawiają chociaż trochę humor? ;-)
Wera, rozwalasz mnie :) :) :):) :):):):):):)
UsuńKocham te twoje długie i wcale nie bezsensowne komentarze ;)
Jeśli chodzi o Clace... Generalnie jest to robota Kingii, ale myślę, żeja też coś o nich napisze ;)
Wracając do komentarzy...
Oprócz tego, że czytając je nie mogę przestać się uśmiechać to dają mi poczucie, że ktoś naprawdę interesuje się tym co pisze ( nawet tak bardzo, że ma potrzebę wygooglowania tego i owego :):):):):)
Więc pisz je, proszę :*
~adeczka45
Siemka, dopiero teraz znalazłam waszego bloga i musze przyznać, że bardzo mi sie podoba. I z całego serca wam kibicuję, żebyście ten blog doprowadziły do końca, bo jestem strasznie ciekawa dalszej akcji..... czekam na następne rozdziały i życze wielkiej weny!!!! :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga dlatego nominuję cię do LBA!
OdpowiedzUsuńhttp://history-can-always-change.blogspot.com/
Uwielbiam tego bloga dlatego nominuję cię do LBA!
OdpowiedzUsuńhttp://history-can-always-change.blogspot.com/