***Sydney***
- Znalazłem Elazara.- na dźwięk imienia czarownika, wypowiedzianych z ust James'a, błyskawicznie reaguję.
- Daj mi minutę.- zwracam się do Thomasa, całując go szybko w policzek, po czym niemalże wybiegam z pokoju za Evan'sem, lekko trzaskając drzwiami.
-Gdzie?- pytam szeptem, nie chcąc by ktokolwiek usłyszał o czym rozmawiamy.
- Santa Barbara. Kalifornia.
Wzdycham cicho, przewracając oczyma. Cały Elazar.
- Niech zgadnę. Prowadzi tam bar, w którym głównym towarem jest haszysz i grzybki halucynki.
Chłopak chichocze cicho, kiwając głową.
- Ważniejszy jest fakt, że ma Strongylodon, który pomoże nam wybudzić Jocen...- brunet nie kończy zdania, gdyż zręcznie zasłaniam mu usta dłonią. Rozglądam się nerwowo po korytarzu, sprawdzając czy ktoś nas nie podsłuchuje.
- Nie możemy tu o tym rozmawiać.- mówię, ponownie ściszając głos do szeptu- Wróć do mieszkania i kup bilet na najbliższy lot do Los Angeles. Zatrzymaj się w mojej willi w Malibu. Zadzwonię zaraz do Jasmine, dam jej znać, że przyjeżdżasz. W garażu powinien stać Range Rover, jeśli go nie będzie weź czarnego Mustanga Chris'a. Tylko, błagam, nie rozwal go. Mój braciszek za bardzo kocha to auto.- dodaję ironicznym tonem.- Wiesz, gdzie są kluczyki. Znajdź Elazara i zgarnij jak najwięcej esencji z Strongylodonu. Idź.- mówię, popychając go w stronę wyjścia z instytutu.
I gdy chłopak już prawie dociera do drzwi wyjściowych, krzyczę za nim:
-I pamiętaj, że kończy nam się czas!
Po chwili James, już całkowicie znika z mojego pola widzenia. Z westchnieniem obracam się na pięcie i wracam do pokoju.
Z hukiem zatrzaskuję za sobą drewniane drzwi, po czym z roztargnieniem rzucam się na łóżko. Thomas przygląda mi się z zaciekawieniem, uśmiechając się lekko.
- O co chodziło?
Przeczesuję dłonią już rozpuszczone włosy, jęcząc w udręce. Chłopak śmieje się ze mnie, a ja uderzam go delikatnie w ramię.
- O Jocenlyn.- wiem, że więcej nie muszę wyjaśniać.
Tom wie o wszystkim co się dzieje w moim życiu, więc cała sprawa z żoną Valentine'a, nie jest dla niego żadną zagadką. Obserwuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w rytm radosnego śmiechu. Marszczę brwi, jednocześnie wpatrując się w niego z konsternacją.
- Moje cierpienie Cię bawi?- pytam sarkastycznie, co tylko wzmacnia rozweselenie bruneta. Nocny Łowca przyciąga mnie do siebie, zamykając mnie w silnym uścisku. Udaję nadąsanie, próbując się wydostać z objęć niebieskookiego, lecz już po chwili, opieram głowę na jego nagim torsie, wtulając się w jego ciało.
- Wiesz, kto zaserwował Ci piątkową wizję?- pyta, nawiązując do rozmowy, którą niezbyt delikatnie przerwał nam James.
Niechciane obrazy powracają do mojej głowy, zasycha mi w ustach. Krew odpływa mi z twarzy, a dłonie zaczynają się trząść. Wspomnienia uderzają we mnie jak fala tsunami, niszcząc wszystkie mury, które udało mi się wybudować.
Pierwszy raz, kiedy nasze spojrzenia się zetknęły...
Pierwszy raz, kiedy jego uśmiech przyprawił mnie o palpitacje serca...
Pierwszy raz, kiedy po naszych złączonych dłoniach, przebiegły elektryzujące iskry...
Pierwszy raz, kiedy nasze usta zetknęły się w delikatnym pocałunku...
Pierwszy raz, kiedy wyznał mi miłość...
Pierwszy raz kiedy byliśmy jedną spójną całością...
Pierwszy raz, kiedy jego ramiona przestały kojarzyć mi się z bezpieczeństwem...
Pierwszy raz, kiedy łzy cierpienia pociekły po moich policzkach...
Pierwszy raz, kiedy błagałam go by przestał mnie ranić...
Pierwszy raz, kiedy mój żałosny krzyk przeciął powietrze...
Pierwszy raz, kiedy obudziłam się w nocy, nękana koszmarami...
Pierwszy raz, kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo go nienawidzę...
-Syd?- głos Toma, przebija się przez ścianę odgradzającą mnie od rzeczywistości.
- To On.- zachrypnięty głos wydobywa się z moich ust.
Czuję, jak ciało Tom'a tężeje, jego ramiona oplatają mnie mocniej, ściskając mnie w sposób, jakby chciał uchronić mnie przed całym złem świata.
- Nie mógł tego zrobić. Clave trzyma go pod kluczem.- szepcze uspokajająco, jakby próbując przekonać nas oboje.- Nie skrzywdzi Cię. Nie pozwolę mu na to, skarbie.
Chłopak przyciska usta do mojego czoła, składając na nim czuły pocałunek
- Proszę, nie myśl o tym, Sydney. Nie warto.
Kiwam lekko głową, potwierdzając jego słowa. Błagalne spojrzenie jego stalowo-błękitnych tęczówek, sprawia, że wymuszam uśmiech, który prawdopodobnie bardziej przypomina grymas.
- Wiesz co nam pomoże?-pyta, a w jego oczach dostrzegam tak dobrze mi znany błysk dziecięcej ekscytacji.-Czekolada!- odpowiada na pytanie, nie czekając na moją reakcję.
Chłopak przerzucając się na bok,wypuszcza mnie ze swoich objęć, po czym szybko wstaje z łóżka.
Tommy zakłada swoją jeansową koszulę, w tym samym czasie z roztargnieniem szukając drugiego buta.
Już po chwili w pełni ubrany stoi przy drzwiach, trzymając w dłoni mój burgundowy płaszcz oraz kaszmirowy szal w odcieniu głębokiej czerni.
- Syd, wyjdziesz z tego łóżka czy tego chcesz czy nie.- mówi, przeczesując swoje kasztanowe włosy- Jeśli nie ruszysz tyłka sama, to ja Ci w tym pomogę.
Reagując na jego słowa chichoczę, zakopując się głębiej w pościeli. Tom wzdycha z irytacją, przewracając oczyma.
- Dobra, sama tego chciałaś.
Nocny Łowca przemierza pomieszczenie kilkoma zwinnymi krokami, następnie zrzuca okrywającą mnie kołdrę, by już chwilę później przerzucić mnie sobie przez ramię. Piszczę zaskoczona, szamocząc się w jego ramionach.
- Postaw mnie na na ziemi, Thomas- staram się, by mój głos brzmiał poważnie, lecz zamiast tego z moich ust wydobywa się szczery śmiech.
- Nie ma takiej opcji, skarbie.
Chłopak zgarnia po drodze jeszcze moje buty, po czym wynosi mnie z pokoju.
Czuję, jak ciało Tom'a tężeje, jego ramiona oplatają mnie mocniej, ściskając mnie w sposób, jakby chciał uchronić mnie przed całym złem świata.
- Nie mógł tego zrobić. Clave trzyma go pod kluczem.- szepcze uspokajająco, jakby próbując przekonać nas oboje.- Nie skrzywdzi Cię. Nie pozwolę mu na to, skarbie.
Chłopak przyciska usta do mojego czoła, składając na nim czuły pocałunek
- Proszę, nie myśl o tym, Sydney. Nie warto.
Kiwam lekko głową, potwierdzając jego słowa. Błagalne spojrzenie jego stalowo-błękitnych tęczówek, sprawia, że wymuszam uśmiech, który prawdopodobnie bardziej przypomina grymas.
- Wiesz co nam pomoże?-pyta, a w jego oczach dostrzegam tak dobrze mi znany błysk dziecięcej ekscytacji.-Czekolada!- odpowiada na pytanie, nie czekając na moją reakcję.
Chłopak przerzucając się na bok,wypuszcza mnie ze swoich objęć, po czym szybko wstaje z łóżka.
Tommy zakłada swoją jeansową koszulę, w tym samym czasie z roztargnieniem szukając drugiego buta.
Już po chwili w pełni ubrany stoi przy drzwiach, trzymając w dłoni mój burgundowy płaszcz oraz kaszmirowy szal w odcieniu głębokiej czerni.
- Syd, wyjdziesz z tego łóżka czy tego chcesz czy nie.- mówi, przeczesując swoje kasztanowe włosy- Jeśli nie ruszysz tyłka sama, to ja Ci w tym pomogę.
Reagując na jego słowa chichoczę, zakopując się głębiej w pościeli. Tom wzdycha z irytacją, przewracając oczyma.
- Dobra, sama tego chciałaś.
Nocny Łowca przemierza pomieszczenie kilkoma zwinnymi krokami, następnie zrzuca okrywającą mnie kołdrę, by już chwilę później przerzucić mnie sobie przez ramię. Piszczę zaskoczona, szamocząc się w jego ramionach.
- Postaw mnie na na ziemi, Thomas- staram się, by mój głos brzmiał poważnie, lecz zamiast tego z moich ust wydobywa się szczery śmiech.
- Nie ma takiej opcji, skarbie.
Chłopak zgarnia po drodze jeszcze moje buty, po czym wynosi mnie z pokoju.
***
Po powrocie do instytutu, udajemy się do niewielkiego saloniku, znajdującego się w pobliżu biblioteki. Już z oddali do moich uszu dochodzi radosny śmiech nastolatków, przebywających w pomieszczeniu.
Wraz z Thomasem wchodzimy do sali, która urządzona jest w ściśle wiktoriańskim stylu. Duże witrażowe okiennice sprawiają, że w pokoju jest niewiarygodnie jasno, pomimo ciemnego wystroju wnętrza. Zaokrąglona kanapa stojąca w centrum pomieszczenia idealnie współgra z wykończeniami z ciemnego drewna orzechu. Wokół szklanej ławy, porozrzucane są duże poduszki, służące jako pewna forma siedzenia, nadając pokojowi niebywałego uroku.
Witamy się z resztą Nocnych Łowców, po czym zajmujemy miejsce na poduchach, siadając naprzeciwko rozpalonego kominka, umieszczonego po prawej stronie pomieszczenia. Opieram głowę, na ramieniu Tommiego, który dołącza się do trwającej już rozmowy. Chłopak otula nas kocem, po czym obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w jego ciało, obserwując tańczące płomienie. Ogień cicho trzaska w palenisku, palące się opiłki drewna, czernieją, kurcząc się, by już po chwili zamienić się w popiół.
"Pulvis et umbra sumus
Invisibilis, sed aliis significant
Alienigenis, sed amicos
Defunct viventes
Magna atque magnifica certare
in nomine angelus Raziel Sacra
Illam tecti inclinentur umbrae
Nos vero pugnabimus ignibus ignes,
Nos vero pugnabimus pugnare pugnam
Non nulla etiam vivemus."
"Prochem i cieniem jesteśmy
Niewidoczni, lecz dostrzegalni
Obcy, lecz znajomi
Nieistniejący, lecz żywi
Wielcy i potężni stajemy do walki
w imię najświetszego anioła razjela
Kryjemy się w mroku
Ogniem zwalczymy Ogień
Walką zwalczymy walkę
Nie istniejmy, choć żyjemy"
Słowa starej pieśni, rozbrzmiewają w mojej głowie. Ogień w ognisku syczy, migocząc pomarańczowym płomieniem. Czarny popiół wirując w powietrzu opada na ziemię.
Zamykam oczy wsłuchując się w równomierne bicie mojego serca. Rytmiczny takt koi moje zmysły. Śpiew matki rozchodzi w mojej głowie, tuląc mnie do snu.
----------------------------------------------------
Misie, moje kochane!
Wiem, że rozdział miał być w weekend, a jest wtorek, ale miałam straszny nawał nauki, do tego wena podumarła, więc rozdział jest dopiero dzisiaj.
Miałam zamieścić Clace, ale nie jestem w stanie już nic napisać. W następnym rozdziale za to będzie dużo z punktu widzenia Clary, więc szykujcie się na wstrząs :) Rozdział w niedzielę lub ponidziałek.
-adeczka45
Wraz z Thomasem wchodzimy do sali, która urządzona jest w ściśle wiktoriańskim stylu. Duże witrażowe okiennice sprawiają, że w pokoju jest niewiarygodnie jasno, pomimo ciemnego wystroju wnętrza. Zaokrąglona kanapa stojąca w centrum pomieszczenia idealnie współgra z wykończeniami z ciemnego drewna orzechu. Wokół szklanej ławy, porozrzucane są duże poduszki, służące jako pewna forma siedzenia, nadając pokojowi niebywałego uroku.
Witamy się z resztą Nocnych Łowców, po czym zajmujemy miejsce na poduchach, siadając naprzeciwko rozpalonego kominka, umieszczonego po prawej stronie pomieszczenia. Opieram głowę, na ramieniu Tommiego, który dołącza się do trwającej już rozmowy. Chłopak otula nas kocem, po czym obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w jego ciało, obserwując tańczące płomienie. Ogień cicho trzaska w palenisku, palące się opiłki drewna, czernieją, kurcząc się, by już po chwili zamienić się w popiół.
"Pulvis et umbra sumus
Invisibilis, sed aliis significant
Alienigenis, sed amicos
Defunct viventes
Magna atque magnifica certare
in nomine angelus Raziel Sacra
Illam tecti inclinentur umbrae
Nos vero pugnabimus ignibus ignes,
Nos vero pugnabimus pugnare pugnam
Non nulla etiam vivemus."
"Prochem i cieniem jesteśmy
Niewidoczni, lecz dostrzegalni
Obcy, lecz znajomi
Nieistniejący, lecz żywi
Wielcy i potężni stajemy do walki
w imię najświetszego anioła razjela
Kryjemy się w mroku
Ogniem zwalczymy Ogień
Walką zwalczymy walkę
Nie istniejmy, choć żyjemy"
Słowa starej pieśni, rozbrzmiewają w mojej głowie. Ogień w ognisku syczy, migocząc pomarańczowym płomieniem. Czarny popiół wirując w powietrzu opada na ziemię.
Zamykam oczy wsłuchując się w równomierne bicie mojego serca. Rytmiczny takt koi moje zmysły. Śpiew matki rozchodzi w mojej głowie, tuląc mnie do snu.
----------------------------------------------------
Misie, moje kochane!
Wiem, że rozdział miał być w weekend, a jest wtorek, ale miałam straszny nawał nauki, do tego wena podumarła, więc rozdział jest dopiero dzisiaj.
Miałam zamieścić Clace, ale nie jestem w stanie już nic napisać. W następnym rozdziale za to będzie dużo z punktu widzenia Clary, więc szykujcie się na wstrząs :) Rozdział w niedzielę lub ponidziałek.
-adeczka45