Z dedykacją dla Lady Night, za to, że skomentowała poprzedni rozdział i dała mi w ten sposób kopa do działania. Dziękuję :*
___________________________________________________________________________________
***Sydney***
Przenikliwie wpatruję się w twarz nocnego łowcy, a moja ręką odruchowo sięga po przyniesioną przez kelnerkę szkalnkę. Podnoszę ją do ust i upijam łyk. Przyjemny chłód wody rozchodzi się po moim organizmie. Kostki lodu delikatnie uderzają o ścianki szklanego naczynia. Zupełnie jak my... Zamknięci w diamentowej celi, za wszelką cenę poszukujący wyjścia. Jedynym sposobem na wydostanie się z pułapki jest zmienianie się w powietrze... Rozpłynięcie się w otoczeniu niczym lód w wodzie...
Szkoda tylko, że nie możemy sobie na to pozwolić...
Wyczekująco stukam palcami o blat stołu. Zanim jednak chłopak zdąży coś powiedzieć, ciszę przerywa mój głos.
-Masz je? - i choć staram się by brzmieć obojętnie, nie do końca udaje mi się usunąć nutę podderewowania.
Próbuję spojrzeć Jamesowi w oczy, ale on unika mojego spojrzenia. I nagle wszystko nabiera sensu. Jego uciążliwe próby uniknięcia spotkania. Beznadziejne wymówki. Nie wywiązał się ze swojej części umowy.
- Niech Cię szlag.
Mam wrażenie, że mój zirytowany szept, przecina powietrze niczym setki noży. Czuję, że narasta we mnie wściekłość tłumiona od kilku tygodni. Wbijam paznokcie we wnętrze dłoni i zaciskam mocno powieki. Głęboko wdycham powietrze i po chwili wypuszczam je nosem. Powtarzam tę czynność po czym z powrotem otwieram oczy.
James wpatruje się we mnie udręczonym wzrokiem. Gdyby nie to, że jesteśmy w miejscu publicznym już dawno sprawiłabym, że jego śliczna buźka przestałaby być taka śliczna.
-Sydne....- chłopak chce coś powiedzieć, ale nie daje mu tej możliwości.
- Nawet nie próbuj- warczę w odpowiedzi- Nie tak się umawialiśmy. Doskonale wiesz, że nie wiemy zbyt wiele na temat tego, co Jocenlyn zarzyła. Nie wiemy kiedy jej organizm przestanie walczyć z zaklęciem i trucizna zostanie w nim na stałe. Bo kiedy to się stanie nie będzie już odwrotu. Nie będzie antidotum. Może już jest po wszystkim- widzę jak chłopak zaciska gniewnie szczèkę- Kończy nam się czas, a ty bawisz się w podchody.
- Próbowałem, ok?
- Widocznie nie wystarczająco dobrze.
- Daj mi tydzień.
- Nie , już wystarczająco dużo czasu z tobą zmarnowałam.
- Nie dam rady zrobić tego szybciej.
- Potrzebujesz motywacji- stwierdzam z przekąsem- A co jeśli nie tylko ona ma potrzebne informacje? Może mamusia przekazała coś twojej rudowłosej przyjaciółeczce.
- To nie ma sensu. Clary i tak nic nie pamięta. Jocenlyn już się o to postarała.
- Może w takim razie zadzwonię do Tessy. Jestem pewna, że ona przywróci jej wspomnienia
Chłopak blednie. Jego skóra przybiera odcień kredy. Jest przerażony.
Wygrałam...
- Nie odważysz się. - szepcze wściekle
-Chcesz mnie sprawdzić? ?? - pytam z udawaną troską. Z torebki wyciągam najnowszego IPhone'a i obserwując jego reakcję, wybieram numer znajomej. Odbiera już po pierwszym sygnale. Jak zwykle....
Włączam tryb głośnomówiący, wciąż badawczo patrząc na nocnego lowcę.
-Halo?
-Cześć. Tess, Pamiętasz może tą księgę, którą znalazłyśmy w posesji twojego pradziadka w Amsterdamie? Tą z demonicznymi zaklęciami?
Wciąż patrzę na James'a. W jego szmaragdowych teczówkach dostrzegam, że pojął, że wcale nie żartowałam. Uśmiecham się przebiegle.
- Oczywiście, że pamiętam. Takich, rzeczy się nie zapomina- pomimo, że dzielą nas setki kilometrów, wiem, że dziewczyna się wzdygnęła
-Cudownie. Potrzebuję zaklęcia penetrate.- płynnie wymwiam łacińskie słowo, specjalnie przeciągając sylaby.
- Sumo ba stahi- Tessa syczy w języku węży- Syd, przerażasz mnie. Co się dzieje?
Kiedy James w końcu zaczyna kojarzyć fakty, na jego twarzy widzę czyste przerażenie.
- Dobra, zrobię to. - mówi drżącym głosem- Tylko nic jej nie rób.
Trumfialny uśmiech wypływa na moje usta.
Przykładam telefon do ucha .
- Co to za biedak? - pyta Tessa orietując, co właśnie robiłam.
- Zasłużył na to. - mówię oskarżającym tonem.
- Niech Ci będzie.- wzdycha- Muszę kończyć. Na razie - i rozłącza się zanim zdążę odpowiedzieć.
Chowam telefon do torebki i odwracam wzrok w stronę nocnego łowcy.
- Zapamiętaj jedno- szepczę złowieszczo- Dla tych, których kocham zrobię wszystko. Posunę się tak daleko jak tylko będzie trzeba. I nie zawacham się.
Z gracją wstaję z krzesła i obracam się w stronę wyjścia.
- Masz 3 dni - rzucam jeszcze przez ramię, po czym wychodzę z restauracji.
Lodowate powietrze owiewa moją twarz, a ja postanawiam jedno.
Zburzę szklany mur. Nie ważne jaką cenę przyjdzie mi za to zapłacić.
_______________________________________________________________________________________
penetrate-wniknięcie
Hejka, kochani!
Przepraszam, za opóźnienie. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. I bardzo proszę: KOMENTUJCIE, napiszcie co sadzicie i myślicie na temat rozdziału, bohaterów i sytuacji w jakiej się znajdują ( tak Paulina, ciebie tez to dotyczy ;)). Proszę was o to, bo to naprawdę pomaga, uwierzcie :*
Do następnego :)
~adeczka45