Cześć, słoneczka <3
Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście i nie jesteście na mnie bardzo zły za tak długą przerwę. Miałam naprawdę dużo roboty, i w zapomniałam o mojej pasji, jaką jest pisanie. Bardzo was za to przepraszam, kochani. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze na długi czas, bo wracam do was z epilogiem/prologiem 2 części. Oby wam się spodobał.
Powiedzcie mi czy wolicie krótsze rozdziały co tydzień czy dłuższe co 2 tygodnie.
Miłego czytania, robaczki :*
-adeczka45
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentujcie, misie!
*Rohypnol - lek powodujący utratę świadomości, anamnezję
Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście i nie jesteście na mnie bardzo zły za tak długą przerwę. Miałam naprawdę dużo roboty, i w zapomniałam o mojej pasji, jaką jest pisanie. Bardzo was za to przepraszam, kochani. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze na długi czas, bo wracam do was z epilogiem/prologiem 2 części. Oby wam się spodobał.
Powiedzcie mi czy wolicie krótsze rozdziały co tydzień czy dłuższe co 2 tygodnie.
Miłego czytania, robaczki :*
-adeczka45
4 miesiące później...
***Sydney***
Obudziłam się w
ciemności…
Nie
znałam swojego imienia, nazwiska, historii. Nie pamiętałam swojej rodziny,
przyjaciół, ani wrogów. Nie wiedziałam ile mam lat, która jest godzina, gdzie
jestem.
Zamrugałam,
starając się dostrzec cokolwiek w mroku. Na próżno. Usiadłam, opierając dłonie
o coś miękkiego. Leżę na łóżku,
pomyślałam. Chyba…
Odgłos
kroków, dochodzący z korytarza, sprawił, że podskoczyłam na łóżku. Wcześniej
nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tkwię nie tylko w ciemności, ale także w
ciszy. Stukot obcasów i szuranie, stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu się
zatrzymały. 5 piknięć później, drzwi do
pomieszczenia otworzyły się ze zgrzytem. Zasłoniłam oczy dłonią, kiedy kobieta
w białym fartuchu włączyła jarzeniówki. Ilość
światła przyprawiła mnie o migrenę.
- Wypij
to. – mruknęła rudowłosa, podając mi plastikowy kubek. Była średniego wzrostu,
mogła mieć może 45 lat. Miała ciemno rude włosy i orzechowe oczy. Chyba była
lekarzem.
Nieufnie zajrzałam do naczynia, przyjmując je. Kobieta, westchnęła ze zirytowaniem.
– To woda. Jesteś odwodniona.
Rzeczywiście
chciało mi się pić. Pochłonęłam napój
jednym haustem, po czym otaksowałam pomieszczenie wzrokiem. Białe kafelki na
podłodze i ścianach, kamera w rogu, obserwująca każdy mój ruch. Metalowe łóżko,
na którym siedziałam, zakopana w białej pościeli. Biała szpitalna koszula, w
którą byłam ubrana. Wszystko w tym pokoju było cholernie białe.
Po co
mi lekarz, skoro już byłam martwa?
- Jak
się dzisiaj czujesz, Samantho? – spytała kobieta, przeglądając lekarskie akta.
Samantho?
Chyba mówiła do mnie.
Jak się dzisiaj czuję? Dzisiaj?
Czy to oznacza, że była tu już wcześniej? Że już z nią rozmawiałam? Jak długo
tu tkwię? Gdzie ja jestem? Mętlik w głowie, sprawił, że moja migrena jeszcze
bardziej się nasiliła.
-
Samantho? – powtórzyła rudowłosa, wpatrując się we mnie z wyczekiwaniem.
- Gdzie
jestem? – spytałam ze strachem, rozglądając się jeszcze raz po Sali. Przy
zamkniętych drzwiach, stał młody, może dwudziestoletni asystent lekarki. Na
jego czoło opadały luźne kosmyki ciemnych włosów i choć jego twarz nie wyrażała
żadnych emocji, czułam bijące od niego współczucie i troskę. Kiedy nasze oczy się spotkały, szybko
odwrócił wzrok.
- To
nie ma teraz znaczenia. – westchnęła , poprawiając okulary w grubej oprawce –
Jesteś bezpieczna. A teraz powiedz mi jak się czujesz.
Zamrugałam.
-
Zgubiona, przestraszona. Trochę boli
mnie głowa. – odparłam cicho
-
Podaliśmy je…- zaczął brunet, ale kobieta uciszyła go morderczym spojrzeniem.
Mężczyzna zacisnął mocno usta.
- A jak ramię?
Zaskoczona spojrzałam na prawe
ramię. Jasna biel bandaża kontrastowała z brązową plamą krwi, zaschniętej na nim.
Spróbowałam nim poruszyć. Ani drgnęło. To musi być jakiś żart. Cholerny żart.
Zamrugałam, starając się odgonić łzy, które napłynęły mi do oczu. To nie może
być prawda.
- Boli?-spytała łagodnie rudowłosa.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie…nie czuję jej.-
wyszeptałam.
Kobieta westchnęła, przeczesując
włosy.
- Przykro mi to mówić, ale sama
jesteś sobie temu winna. Gdybyś pozwoliła podać sobie Rohypnol* bez awantury,
do niczego by nie doszło.- warknęła – Odzyskasz sprawność w ręce za jakiś
tydzień. – dodała, po czym odwróciła się do chłopaka. – Postaw ją do pionu,
Lexus. Pan Verlac chce ją widzieć za godzinę. –rzuciła, po czym wyszła z Sali,
pozostawiając nas samych.
Brunet zamknął za nią drzwi, po
czym podszedł do mojego łóżka. Ujął mój podbródek w palce, po czym podniósł
moją twarz do światła. Obejrzał dokładnie moją twarz, po czym westchnął, biorąc
plastikowy kubek z wózka.
- Wypij to. – mruknął, podając mi
naczynie.
Zajrzałam do środka.
- Co to?- błękitny płyn wcale nie
wyglądał dobrze.
- Po prostu to wypij, Syd. –
wyszeptał, a ja drgnęłam, kiedy ostatnie słowo
Syd. Sydney. To było właśnie moje imię. Tylko skąd on to wiedział?
Przystawiłam kubek do ust, lecz zanim upiłam łyk zerknęłam na
niego podejrzliwie.
- Dlaczego niby miałabym Ci
zaufać?
Chłopak popatrzył na mnie ze
smutkiem, odwracając się plecami do kamery, tak by ni było mnie widać.
- Bo jestem jedyną osobą, która
tak jak ty chce stąd uciec. I to jak najszybciej. Zanim wykończą nas wszystkich.